Inne 14 Sep 2015 | Redaktor
Po wakacjach

No i po wakacjach... Wypoczęci (choć niekiedy tym „wypoczynkiem” zmęczeni), ale zadowoleni rozpoczynamy nowy rok nauki w szkołach. Mówiąc o „szkołach”, myślimy nie tylko o uczniach i nauczycielach, katechetach. Zaproszeni jesteśmy my wszyscy – wierzący – do Szkoły Jezusa. Mamy bowiem stawać się i być Jego uczniami. Uczniami samego Boga. Uczeń słucha Nauczyciela, który do niego mówi. Jezus – Nauczyciel mówi do nas przez Słowo Boże – które jak zapewnia nas św. Paweł – jest „żywe i skuteczne”. Skoro to Słowo jest żywe, to musi być w nim obecny również żywy Bóg – Jezus.

I... wierzcie w Ewangelię! Żeby wierzyć, trzeba uwierzyć, trzeba Ją poznać. Kościół zatroszczył się o to, abyśmy podczas każdej Mszy św. mieli możliwość uczestniczenia w Liturgii Słowa – wysłuchania czytań biblijnych i homilii (bardziej lub mniej wyjaśniającej treści czytań). Czy można jednak poznać Ewangelię, poznać Pismo Święte, uwierzyć w przesłania, które niesie i nimi żyć, ograniczając się wyłącznie do cotygodniowego (lub jeszcze rzadszego) udziału w Eucharystii? Żeby dojechać do celu (uwierzyć), muszę przecież poznać drogę, muszę przestudiować mapę, muszę ten cel, do którego zmierzam na niej odnaleźć. Nie wystarczy moja intuicja: wydaje mi się, że to powinno być gdzieś w tym kierunku. Ja wiele razy się na tym zawiodłem i wjeżdżając na nieznany teren nie wierzę własnej intuicji, posługuję się mapą lub słucham wskazówek kogoś, kto zna teren.

Taką mapą, wskazówką w naszym życiu duchowym jest Biblia – Księga jedyna w swoim rodzaju, ponieważ jest natchnioną przez Boga, a autorów ma dwóch: Boga i człowieka. Nawet jeśli pisze o wydarzeniach, które miały miejsce w starożytności, pisze to dla nas – dla mnie i dla Ciebie. Święty Paweł poucza nas: Cokolwiek zostało kiedyś napisane, napisane zostało i dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jakie niosą Pisma, podtrzymywali naszą nadzieję (Rz 15,4). Jeżeli bowiem Bóg chwali Abrahama za jego wiarę, a Mojżesza za wierność, czyni to po to, abyśmy wiedzieli, czego Bóg oczekuje od nas dziś, a także czego my możemy spodziewać się od Niego. Jeżeli Bóg pisze o klęskach, jakie dotknęły Izraelitów, pisze to, abyśmy nie popełniali błędów, które do takich klęsk mogą doprowadzić.

Nawiązuje do tej historii św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (10,1-6): Nie chciałbym bracia, żebyście nie wiedzieli, że nasi ojcowie wszyscy co prawda zostawali pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze… Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni. Stało się to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, żebyśmy nie byli skłonni do złego, jak oni zła pragnęli. Bóg w Starym Testamencie mówi też wielokrotnie o miłości do swego ludu. W księdze Jeremiasza np. (31,3) czytamy: Umiłowałem cię odwieczną miłością, dlatego zachowałem dla ciebie łaskawość.

Spyta ktoś, czy to dla mnie ma jakieś znaczenie dziś, po tylu latach? Oczywiście. Tymi słowami bowiem Bóg zwraca się do ciebie i do mnie, do nas się zwraca, gdyż jako członkowie Kościoła MY jesteśmy Jego ludem. Bóg chce, abyśmy wiedzieli, że On nas kocha. Dlatego Pismo Święte powinniśmy czytać z przekonaniem, że Bóg zwraca się do nas osobiście. On chce dać nam odpowiedź na problemy, które każdy z nas przeżywa. To nic, że te sprawy są różne. Każdy znajdzie tam to, czego szuka. Znajdzie tym łatwiej, im bardziej z Biblią jest „zaprzyjaźniony”. Jakieś zdanie z Pisma Świętego, początkowo jakby martwe, „nie dla mnie”, może w pewnej sytuacji przypomnieć się i dotknąć z wielką siłą. Potwierdzeniem tego niech będą znane słowa zawar te w księdze Proroka Izajasza (55,10-11): Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich: nie wraca do mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.

Aby i w nas Słowo Boga mogło nawadniać pustynię naszych serc, Biblię powinniśmy czytać codziennie. Tak jak w szkole, nie wszystko będziemy rozumieć, jednak uważne słuchanie nauczyciela, systematyczne odrabianie „zadań domowych”, doprowadzi w końcu do tego, że otrzymamy promocję do następnej klasy – choć musimy pamiętać, że nauka w Szkole Jezusa nigdy się nie kończy. Znawcy przedmiotu przekonują, że aby lepiej poznać i właściwie interpretować Biblię, powinno się to czynić również we wspólnocie. Jeżeli będą zainteresowani i chętni, to ks. Proboszcz pewnie z radością zechce reaktywować Wieczory Biblijne przy naszej Parafii. Porozmawiaj o tym w swojej wspólnocie, z sąsiadami i zgłoś gotowość uczestniczenia w takich spotkaniach. Z własnego doświadczenia wiem, że warto.

oprac. Tadeusz S

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor