Ewangelia na dziś (30.01)
fot. pixabay
Dzisiejsze czytanie, psalm i Ewangelia oraz komentarze Bractwa Słowa Bożego na 30 stycznia. (Łk 4, 18) Pan posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność.
Inne z kategorii
Z Ewangelii na każdy dzień - 23 listopad
Z Ewangelii na każdy dzień - 22 listopad
Pierwsze czytanie:
(Jr 1, 4-5. 17-19)
Za panowania Jozjasza Pan skierował do mnie następujące słowo: "Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię. Ty zaś przepasz biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem ze spiżu przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać".
Psalm:
(Ps 71 (70), 1-2. 3-4a. 5-6b. 15ab i 17)
REFREN: Będę wysławiał pomoc Twoją, Panie
W Tobie, Panie, ucieczka moja,
niech wstydu nie zaznam na wieki.
Wyzwól mnie i ratuj w Twej sprawiedliwości,
nakłoń ku mnie swe ucho i ześlij ocalenie.
Bądź dla mnie skałą schronienia
i zamkiem warownym, aby mnie ocalić,
bo Ty jesteś moją opoką i twierdzą.
Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca.
Bo Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją,
Panie, Tobie ufam od młodości.
Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin,
od łona matki moim opiekunem.
Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość
i przez cały dzień Twoją pomoc.
Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości
i do tej chwili głoszę Twoje cuda.
Drugie czytanie:
(1 Kor 12, 31 – 13, 13)
Bracia: Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecinne. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś ujrzymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jednak jest miłość.
Aklamacja (Łk 4, 18)
Pan posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność.
Ewangelia:
(Łk 4, 21-30)
Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście". A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: "Czy nie jest to syn Józefa?" Wtedy rzekł do nich: "Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum". I dodał: "Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman". Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.
Komentarze przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego:
Komentarz do pierwszego czytania
Prorok Jeremiasz był – jeśli można tak stwierdzić – prorokiem przegranym. Jego życie naznaczone zostało wieloma przeciwnościami takimi jak aresztowania czy wyroki śmierci. Głos proroka miał być ostatnim ostrzeżeniem przed zbliżającą się katastrofą – niewolą babilońską. Był przegrany jedynie pozornie – nawoływania Jeremiasza początkowo nie zostały wysłuchane przez naród, lecz dzięki jego działalności Izrael zachował wiarę oraz nadzieję na odrodzenie.
Bóg kieruje do proroka Jeremiasza niezwykłe słowa: „zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię…” – jest to wołanie Boga miłującego, którego uwaga koncentruje się na człowieku. Konkretnym, znanym z imienia, czyli poznanym do głębi. Tradycja Kościoła wołanie po imieniu traktuje jako „poznanie istoty, tożsamości osoby i sens jej życia” (KKK 203). Podobnie jest i w tym przypadku: Bóg pokazuje Jeremiaszowi, że zna go „od podszewki”.
Dzięki scenie powołania Jeremiasza możemy przypomnieć sobie o niezwykłym przywileju człowieka: byciu w centrum zainteresowania Trójcy. Co więcej, Bóg nie interesuje się nami jako istotami ludzkimi, lecz jako kimś więcej. Jego wiedza o nas nie ogranicza się tylko do poznania intelektualnego. Bóg zna naszą wolę oraz wrażliwość (por. Ps 139, 13). On znał nas przed narodzeniem, wiedział, do czego jesteśmy przeznaczeni.
Na taki dar możemy odpowiedzieć naszą gotowością do pójścia za Bogiem. Przykładem na tej drodze niech będzie prorok Jeremiasz, który pozwolił się prowadzić Bogu. W jaki sposób? Zechciał być nadal w centrum Bożego zainteresowania (Jr 1, 19b). Nawet wtedy, gdy przyszło mu cierpieć, gdy wydawało się, że przegrał. Pozostał on twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem ze spiżu przeciw całej ziemi…
Komentarz do psalmu
W języku polskim funkcjonuje takie powiedzenie: „jak trwoga, to do Boga”. Jest to bardzo życiowe przysłowie, ponieważ nierzadko odwołujemy się do Pana jako naszej ostatniej instancji, szczególnie w momentach rzeczywiście poważnych, ale również i w tych mniej. Generalnie jest to dobry odruch, gdy kierujemy nasze myśli ku Bogu i traktujemy Go jako Tego, który może nas wybawić z kłopotów. Jednak warto o tym pamiętać również, gdy osiągamy sukcesy albo, gdy trwamy w spokoju, gdy wszystko toczy się jak powinno.
Taką postawę przedstawia nam Psalm 71. Jest to modlitwa starca, który woła do Boga w chwili strapienia. Jednak jego krzyk nie jest wynikiem przypomnienia sobie w ostatniej chwili, że jest Dobry Ojciec, który przychodzi nam z pomocą, ale aktem dojrzałej wiary. Psalmista woła dwukrotnie, że ufa Panu od młodości, a także od młodości głosi Jego cuda (por. Ps 71, 5. 17).
Refren psalmu responsoryjnego brzmi: „Będę wysławiał pomoc Twoją, Panie” – są to słowa człowieka dojrzałego w wierze, który nie działa w myśl przytoczonego wcześniej powiedzenia. Jest to zawołanie osoby świadomej działania Boga w jej życiu.
Komentarz do drugiego czytania
Listy św. Pawła są adresowane do konkretnych wspólnot chrześcijańskich. Koryntianie mierzą się z takimi problemami jak: pycha, swoboda seksualna, nie wykorzystywanie darów, które otrzymują dla dobra wspólnoty, ale wyłącznie dla swoich korzyści czy docenianie w wierze tego, co bardziej spektakularne – w zasadzie nasza cywilizacja również boryka się z tymi problemami: seksualizacja, kult postępu i kariery, indywidualizm albo popadanie w skrajności.
Św. Paweł chce temu zaradzić, dlatego adresuje do nich list, w którym przypomina im kilka ważnych rzeczy. Wszelkie problemy gminy apostoł rozwiązuje w oparciu o Osobę Jezusa Chrystusa. Sporą część listu poświęca charyzmatom, przede wszystkim miłości.
Miłość opisana w hymnie z Listu do Koryntian to cecha charakteryzująca chrześcijan. Nie jest to uczucie czy popęd. To jest znacznie głębsza rzeczywistość. Przekazuje nam ją sam Jezus Chrystus. On pierwszy nas umiłował przez swoją śmierć i zmartwychwstanie.
Hymn jest podzielony na trzy części. Pierwsza wskazuje wyższość miłości nad pozostałymi charyzmatami (w. 1-3), druga ją opisuje (w. 4-7), a trzecia podkreśla jej odwieczność (w. 8-13).
Chrześcijanin, czyli miłujący, w tych wersetach ma wyłożoną jak na tacy instrukcję, jak kochać po Chrystusowemu. Wersety od 4 do 7 używają czasowników, które „uczłowieczają” miłość. Dzięki temu łatwiej nam ją chwycić. Gdy św. Paweł próbuje wyjaśniać gminie w Koryncie wszystko przez postać Jezusa, chce też pokazać Jego wpływ tutaj. To są cechy Zbawiciela, uosobienia miłości, która znajduje się w nas. Nie jest to rzeczywistość niedostępna. Jest trudna, nie do przyjęcia zmysłami, ale wiarą. Niedająca natychmiastowych rezultatów, wymagająca wysiłku.
Ale czy taka nie jest prawdziwa miłość?
Komentarz do Ewangelii
Pierwsze wystąpienie Jezusa w synagodze kończy się spięciem. Przychodzi człowiek, czyta proroctwo i twierdzi, że ono właśnie się spełniło. Ostatecznie mówi takie słowa, że cała synagoga wypędza Go za miasto i chce Go zabić. Nie jest to chyba najlepszy początek…
Kluczem do zrozumienia oburzenia wywołanego przez Jezusa jest słowo „dziś”. Tekst Księgi Proroka Izajasza (Łk 4, 18n), który przeczytał Chrystus, słuchacze w synagodze znali jako zapowiedź czasów mesjańskich. Przed nimi staje człowiek, który zapowiada im, że to właśnie On, w tym momencie, spełnia proroctwo. Gawiedź widzi syna Józefa, zwykłego cieśli a nie Mesjasza, który przyjdzie wybawić ich spod niewoli rzymskiej i wprowadzić stan dobrobytu.
Jakie ja mam oczekiwania wobec Jezusa? Jednym z niebezpieczeństw, w które możemy wpaść to „przerabianie” sobie Zbawiciela na takiego, który nam pasuje. Chcę, by wchodził w moje życie, lecz tylko do tych miejsc, które mu wskażę. Jak o coś Go poproszę, to tak ma być. Mam obraz Boga, który nie jest prawdziwy, a zderzenie z rzeczywistością może prowadzić do katastrofy. Tak, jak miało to miejsce w synagodze. Izraelici nie tak sobie wyobrażali Zapowiadanego przez proroków. Miało być inaczej, miało być „po mojemu”.
Oprócz wyobrażeń mesjanistycznych warte odnotowania jest również to, że cała dzisiejsza perykopa dzieje się w szabat. Zaskakujące jest to, że Żydzi chcą zamordować człowieka w ich święty dzień. Lud, który tak pilnie przestrzega swoich praw, jest gotowy poświęcić celebrowanie szabatu. Pokazuje to, jak wściekli musieli być słuchacze w synagodze. A Jezus wiedział, co mówił i jak mówił. Powrócił w mocy Ducha do Galilei (Łk 4, 14) – z tą samą mocą nauczał.
Jezus poruszył ludzi. Głosił Prawdę, która ich wyprowadziła z równowagi, spowodowała wstrząs. Prawda często kłuje nas, ponieważ oświetla miejsca, które chcemy ukryć przed innymi. Odpowiedzią na to jest albo wywleczenie poza mury miasta i ukamienowanie, albo przyjęcie tego z pokorą – ta ostatnia postawa rozpoczyna drogę uzdrowienia. Drogę, którą chciał pokazać dzisiaj Jezus.
Komentarze zostały przygotowane przez Pawła Klefasa kleryka IV roku WMSD w Warszawie
źródło: mateusz.pl
(Łk 4, 18)
Pan posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność.
Módlmy się.
Ty Panie jesteś światłem i zbawieniem moim. Amen
Red.