Ewangelia na dziś (03.10.2020)
fot. pixabay
Czytanie, psalm, Ewangelia oraz komentarze Bractwa Słowa Bożego na 3 października.
Inne z kategorii
Z Ewangelii na każdy dzień - 29 października
Z Ewangelii na każdy dzień - 28 października
Pierwsze czytanie:
(Hi 42, 1-3. 5-6. 12-17)
Hiob odpowiedział Panu: "Wiem, że Ty wszystko możesz, co zamyślasz, potrafisz uczynić. Kto przysłoni plan nierozumnie? O rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem. Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko, dlatego odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele". Potem Pan błogosławił Hiobowi, tak że miał czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą – Kasją, a trzecią – Rogiem-z-kremem-do-powiek. Nie było w całym kraju kobiet tak pięknych jak córki Hioba. Dał im też ojciec dziedzictwo między braćmi. I żył jeszcze Hiob sto czterdzieści lat, i widział swych synów i wnuków – cztery pokolenia. Umarł Hiob stary i w pełni dni.
Psalm:
(Ps 119 (118), 66 i 71. 75 i 91. 125 i 130)
REFREN: Okaż swym sługom pogodne oblicze
Naucz mnie trafnego sądu i umiejętności,
bo ufam Twoim przykazaniom.
Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś,
bym się nauczył Twoich ustaw.
Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki,
że dotknąłeś mnie słusznie.
Wszystko trwa do dzisiaj według Twych wyroków,
bo wszelkie rzeczy Ci służą.
Jestem Twoim sługą, daj, abym zrozumiał
i poznał Twoje napomnienia.
Poznanie Twoich słów oświeca
i naucza niedoświadczonych.
(Mt 11, 25)
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.
Ewangelia:
(Łk 10, 17-24)
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: "Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają". Wtedy rzekł do nich: "Widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednakże nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie". W tej to chwili rozradował się Jezus w Duchu Świętym i rzekł: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić". Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: "Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli".
Komentarze przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego:
Komentarz do pierwszego czytania:
Kolejnym „anielskim” świętem ominęliśmy wczoraj fragment Księgi Hioba, w którym Bóg przypomniał Hiobowi, jak ograniczona jest jego wiedza. Hiob po raz kolejny przyjął to upokorzenie: Jestem mały, cóż Ci odpowiem! Rękę położę na ustach (Hi 40, 4). Dziś słyszymy o tym, jak Bóg błogosławi skruszonemu Hiobowi, rodzinnie i materialnie. Na tym kończy się Księga. Z perspektywy Hioba, happy end. A z mojej perspektywy, który tak wiernie się z nim dotąd identyfikowałem? Z mojej perspektywy, księga Hioba kończy się niedosytem i sprzeciwem. Ten nagły zwrot – dosłowne odwrócenie losu Hioba o 180 stopni – jakoś nie pasuje do rytmu utworu i wagi postawionych pytań. (Tak, jak alimenty nie pasują do rozwodu rodziców: co to w ogóle za rekompensata!) Na miejscu Hioba żachnąłbym się i naburmuszył: „Jak to! Moja próba dobiegła końca? Moje pragnienie sprawiedliwości i poszukiwanie prawdy mam zadowolić jakąś nagrodą pocieszenia?!”. Albo gorzej: „Boże, czy chodziło tylko o to, bym się przed Tobą ukorzył? Czyś Ty zabawił się ze mną?!”. To mocne słowa, niemniej, nie obrazoburcze. Ten gniew – ten istny moralny ból – wydaje się zupełnie na miejscu. Księgę Hioba można interpretować bowiem jako „spór” (hebr. rib), w którym strony mają pełną wolność wypowiedzenia się do końca, ale muszą wytrzymać rodzące się przy tym napięcie. W mojej modlitewnej lekturze Księgi kluczowe więc wcale nie okazują się moje wątpliwości – Bóg je znosi podobnie jak zniósł zarzuty przyjaciół Hioba i jego własne wyrzuty; kluczowe zaś okazuje się to, na ile to ja pozwolę się wypowiedzieć Bogu – w Chrystusie, o czym mówiliśmy przedwczoraj.
Komentarz do psalmu:
Samo cierpienie nie uszlachetnia: samo znoszenie czyichś „humorków” (niedojrzałości) lub uzależnienia; samo doznawanie przemocy domowej, mobbingu w pracy bądź naśmiewania się w szkole itd. Nie, samo cierpienie nie uszlachetnia. Samo cierpienie krzywdzi! Trzeba wtedy salwować się roztropną ucieczką (jak niemowlęcy Jezus do Egiptu) lub obroną (jak dorosły Jezus dyskutujący wielokrotnie z faryzeuszami lub pytający o przyczynę uderzenia Go przez sługę arcykapłana). Trzeba też odróżnić niezasłużone i niesprawiedliwe cierpienie od dyscypliny wychowawczej, która domaga się karności (sławionej, jako szkoła bojaźni Bożej, przez starotestamentalne księgi mądrościowe, czego podsumowaniem może być Hbr 12, 1-17). Czy jednak granica między tymi dwoma instancjami jest zawsze ścisła (zob. Hbr 5, 8: Chociaż [Jezus] był Synem [Bożym], nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał)? W tym punkcie – nabierania pedagogicznego znaczenia przez cierpienie przeżywane z Bogiem (w Duchu [sic] Jezusa) – dzisiejszy Psalm schodzi się z zakończoną również dzisiaj historią Hioba. Zdaje się, że poważne wyznanie Psalmisty służy jako odpowiedź dla naszego rozczarowania finałem dziejów Hioba: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twoich ustaw. Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki, że dotknąłeś mnie słusznie.
Komentarz do Ewangelii:
Jeśli uczciwie podszedłeś do ewangelicznego ćwiczenia z przedwczoraj, pewnie zgodzisz się ze mną, że ewangelizacja to najpierw nie „akcja”, event czy happening – choć może przybrać taką zaprogramowaną formę – ale styl życia. Owca doświadczająca poczucia zagrożenia wobec wilków; gość wnoszący pokój w czyjś dom; dojrzały człowiek potrafiący postawić granicę tolerancji i strząsnąć proch z nóg… To wszystko są „codzienności” chrześcijanina. A dzisiejszy radosny powrót siedemdziesięciu dwóch możesz potraktować jako obraz twojej wieczornej modlitwy rachunkiem sumienia, gdy przyglądasz się swojemu dniowi i zwierzasz się ze swoich intymnych poruszeń Jezusowi. Mówisz Mu o tym, co cię ucieszyło, a On oczyszcza twoje przyziemne motywacje (Nie z tego się ciesz… Lecz ciesz się, że…). Jeśli przyjmujesz Jego korektę, twoje serce poszerza się i pokornieje: przyznajesz, jak niewiele sam z siebie możesz (mądry i roztropny). Ale nie przeraża cię to, tylko pobudza do wdzięczności za dar wiary – objawienia Syna i Ojca. Ukojony w ten sposób, usypiasz szczęśliwy, bo widzący i słyszący – i tak utwierdzony w twojej chrześcijańskiej tożsamości i powołaniu.
Komentarze zostały przygotowane przez ks. Błażeja Węgrzyna
źródło: mateusz.pl