Przed Compiègne była Pszczyna
W listopadzie mija 100. rocznica oficjalnego, publicznego ogłoszenia proklamacji o utworzeniu państwa polskiego. Proklamacja, zwana czasem aktem dwóch cesarzy, powstała w wyniku spotkania cesarzy Austro-Węgier i Niemiec w pałacu Hochbergów w Pszczynie. Franciszek Józef I oraz Wilhelm II polecili odczytać swym generałom jej tekst jednocześnie w Lublinie i w Warszawie, w dniu 5 listopada 1916 r.
Inne z kategorii
Tajnia Nowego Roku 1916
Pierwsze dwa lata „wojny narodów” dostatecznie wyraźnie ujawniły jej apokaliptyczny charakter. Do końca 1915 r. w kalendarium I wojny światowej wpisano już bitwy nad Marną i Sommą, pod Ypres i Verdun. Do setek tysięcy poległych na sposób banalnie klasyczny, dołączyli żołnierze uduszeni chlorem i fosgenem. „Kurier Poznański” w pierwszym numerze 1916 r. tak pisał o roku ustępującym: „Wyłonił się z krwi i w krwi tonie. W purpurowym jej morzu skąpany, opromieniony blaskami łun pożarnych, zlodowaciały w uściskach śmierci, oblany potokami łez, stokrotnie przeklęty zapada się rok 1915 w ruiny świątyń zburzonych, w gruzy dzieł ludzkich, w przepaść wszechrzeczy zmarłych (...)”.
Odgłosy z pól krwawych żniw skutecznie tłumiły na ziemiach polskich nadzieje na niepodległość, wycierały z pamięci wypowiedziane 10 lat wcześniej przez poetę marzenia: „A teraz nam się znowu zaczęła marzyć/ Polska, co sobą będzie gospodarzyć/ i siać, i zbierać do własnego gumna …(...)”. Przyszłość Polski poddawał noworoczny „Kurier Poznański” fali dziejowej, która być może przyniesie niewyobrażalne wydarzenia wyłaniające się z zakrytego jutra: „(…) Niby łupina na oceanie, unosimy się na falach wypadków historycznych i tak ogromnych, że mdleje oko, nieprzywykłe do obejmowania takich perspektyw, jakie otwierają się w tej chwili, i mdleje umysł, bijąc skrzydłami o gordyjskie sploty możliwości, wyzierających ku nam z tajni jutra (...)”.
Przed Compiègne była Pszczyna
Listopadowe Święto Niepodległości wyznacza rocznica dwóch wydarzeń z 11. dnia miesiąca 1918 roku: podpisanie rozejmu w Compiègne oraz przybycie Józefa Piłsudskiego do Warszawy. Na obrzeżach pamięci historycznej w Polsce pozostaje jednak wydarzenie, które nie było wprawdzie u początków budowania jej niepodległości, ale sprawę tej niepodległości umiędzynarodowiło i stworzyło punkt wyjścia do dyplomatycznych starań polskich – jawnych i zakulisowych – o odzyskanie Ojczyzny.
Zapewne nie takie było zamierzenie Franciszka Józefa I oraz Wilhelma II, którzy polecili, by w dwóch miastach Królestwa Polskiego okupowanych przez wojska niemieckie (Warszawa) oraz austriackie (Lublin) ogłosić mieszkańcom plan utworzenia niepodległego Królestwa Polskiego z ziem zabranych Polsce kolejnymi zaborami rosyjskimi. Poniższy, pełen tekst (w brzmieniu ówczesnym) deklaracji pochodzi z wydania porannego krakowskiego „Czasu” (nr 559) z dnia 5 listopada 1916 roku:
„Do mieszkańców jeneralnej guberni lubelskiej! Jego Cesarska Mość cesarz Austryi i apostolski król Węgier i jego cesarska Mość cesarz Niemiec, przejęci silną wiarą w ostateczne zwycięstwo swych broni, ożywienie pragnieniem, by obszarom polskim, które ich waleczne wojska wśród ciężkich ofiar wyrwały z pod panowania rosyjskiego, otworzyć szczęśliwą przyszłość, ułożyli się, by z tych obszarów utworzyć samoistne państwo z dziedziczną monarchią i konstytucyjną formą rządu. Ściślejsze ustalenie granic Królestwa Polskiego zastrzega się na później. W przyłączeniu się do obu sprzymierzonych mocarstw nowe królestwo znajdzie rękojmie, których potrzebuje dla swobodnego rozwoju swych sił. W własnej armii żyć mają nadal sławne tradycye wojsk polskich dawnych czasów i pamięć o tych walecznych Polakach, którzy w ostatniej wielkiej wojnie brali udział. Organizacya, wyszkolenie i kierownictwo tej armii uregulowane będą za wspólnem porozumieniem. Sprzymierzeni monarchowie żywią niezłomną nadzieję, że życzenia co do państwowego i narodowego rozwoju Królestwa Polskiego spełnią się odtąd, przy nieodzownem uwzględnieniu zarówno ogólnych politycznych stosunków Europy, jakoteż pomyślności i bezpieczeństwa ich własnych krajów i ludów. Wielkie zaś mocarstwa, które od zachodu z Królestwem Polskiem sąsiadują, z radością patrzeć będą, jak na ich granicy wschodniej powstaje i rozkwita nowe państwo, wolne, szczęśliwe i cieszące się ze swego życia narodowego. Z najwyższego rozkazu Jego cesarskiej Mości cesarza Austryi i apostolskiego króla Węgier. Jenerał-gubernator: Kuk.”
Da liegt der Hund begraben
Licytacja fałszywymi deklaracjami kierowanymi do Polaków przez zaborców rozpoczęła się niemal natychmiast po wybuchu wojny. W przeciągu sierpnia 1914 pojawiły się odezwy naczelnych dowództw wojsk Austro-Węgier, Niemiec i Rosji. Niemcy kolportowali bałamutny zestaw oświadczenia i apelu zarazem: „(…) Wolność wam niesiemy i niepodległość. Połączcie się z wojskami sprzymierzonymi. (...)”. Rosjanie podbijali stawkę: „(…) odrodzi się Polska swobodna w swej wierze, języku i samorządzie (...)”. Przed wybuchem wojny do zaborczych armii wcielono około 300 tysięcy Polaków; w przedziale lat 1914-1918 przewinęło się ich około trzech milionów, spośród których poległo, zmarło bądź zostało uznanych za zaginionych – 500 tysięcy. Zmagania wojenne w latach 1914-1916 znacząco uszczupliły potencjał ofensywy austriacko-niemieckiej. Precyzyjny bilans sporządzony przez niemiecki generalski duet Hindenburg-Ludendorff, i przedłożony obradującym w Pszczynie cesarzom, ujawnił topniejący stan armii, ale i też możliwości populacyjne rezerwuaru ziem polskich. Duże możliwości, szacowane na około milion rekrutów.
Polnische Wehrmacht
Manifest pszczyński wywołał w wielu kręgach polskich stan euforii. Podczas uroczystości w Warszawie niemiecki generał-gubernator Hans von Beseler dwoił się i troił, by nie spadał poziom patriotycznej gorączki. Niemiecką orkiestrę wojskową upoważniono do odgrywania polskiego hymnu narodowego oraz pieśni „Boże, coś Polskę”, a Beseler w przemówieniu wygłoszonym w pałacu belwederskim tuż przed odczytaniem manifestu na Zamku Królewskim łgał jak z nut: „(…) Jeżeli nasi przeciwnicy chcieliby powiedzieć, że Niemcy właśnie potrzebują żołnierzy, to dla nas jest kwestią uboczną, chociaż Polska była zawsze starym krajem wojowników. Dla nas jest główną rzeczą wielkie polityczne zdarzenie, które wschodnią Europę postawi w zupełnie inny stosunek do potęg zagrażających jej od wschodu. (...)”. Cztery dni później, 9 listopada 1916 roku Niemcy ogłosili zaciąg do armii nazwanej „Polskie Siły Zbrojne” (Polnische Wehrmacht), która miała być „tymczasowo” włączona do armii niemieckiej.
Głosy prasy niemieckiej
Akt dwóch cesarzy był bez wątpienia sensacją na europejskim i światowym forum prasowym. Polska prasa zamieszczając własne doniesienia i komentarze o proklamacji, śledziła przede wszystkim reakcje gazet niemieckich:
TÄGLICHE RUNDSCHAU: „(…) Naród niemiecki we wszystkich swych warstwach życzy sobie porozumienia z Polską i cieszyć się będzie, jeżeli urzeczywistnią się nadzieje dobrego stosunku sąsiedzkiego i żywego na towarzystwie broni polegającego przymierza z wolną Polską (...)”.
POST: „(…) Trwała zachodnia orientacja Polski tylko w tym przypadku wydaje się zapewnioną, jeżeli Polacy sami poczują się złączeni z rzeszą niemiecką na dobrą i złą dolę (...)”.
BÖRSENZEITUNG: „(…) Odpowiednio do stanowiska, jakie nakazuje nam wojna światowa, i wobec dokonanego faktu, pragniemy zwrócić wzrok naprzód i życzyć ojczyźnie naszej, aby jak najmniej szkody wynikło z tej decyzji, a za to wszystkie spodziewane dobro się spełniło (...)”.
KÖLNISCHE ZEITUNG: „(…) Dalecy jesteśmy od jakiejkolwiek polityki germanizacyjnej. Polacy uwolnieni od ucisku rosyjskiego mają rozwijać się pod względem narodowym zupełnie samodzielnie, jak to jest prawem tak dawnego narodu kulturalnego. Ale musimy mieć pewność, że nie będą łączyli się przeciwko nam z Rosjanami, którzy jeszcze jednak mają w kraju wielkie sympatie, i że wojsko polskie, które rycerski ten naród stworzy sobie przy naszej pomocy, w przyszłej wojnie nie stanie do walki przeciwko nam (...)”.
BERLINER MORGENPOST: „(…) W Warszawie powiewają biało-czerwone chorągwie, a tłum na ulicach i na placach publicznych śpiewa pieśni polskie, których nie wolno było śpiewać przez dziesiątki lat w Polsce, a pod starym zamkiem królewskim na Placu Zamkowym rozlega się pieśń polska, która po raz pierwszy rozległa się w roku 1797, z ust legionistów generała Dombrowskiego:
Noch ist Polen nicht verlorem
so lange wir noch leben.
Noch ist die Vodka nicht sauer geworden
so lange wir sie trinken (…)”.
Nie gardzimy językiem niemieckim
Ilekroć sięgam do niemiecko-polskich relacji w ojczyźnianej historii, przypomina mi się fragment listu otwartego Karola Miarki skierowanego do kanclerza niemieckiego Bismarcka: „(…) Nie gardzimy językiem niemieckim, owszem uważamy go za potrzebny, szczególnie dlatego, aby się nie dać oszwabić od lada oszusta. (..)”. Nie wszystkie rzecz jasna niemieckojęzyczne propozycje kierowane do Polaków – dyplomatyczne, militarne, kulturalne – były kształtowane wyrachowanym interesem politycznym i nie wszystkie wypowiedzi w przestrzeni publicznej podszyte były wzgardą i obrazą. Bieżące wydarzenia na europejskiej scenie politycznej wydają się jednak nadawać ciągle aktualność przytoczonemu fragmentowi listu. Ma w tym niewątpliwy udział obecny przewodniczący Parlamentu Europejskiego ze swoimi wypowiedziami dotyczącymi Polski.
Edward Małachowski