Felieton 23 Nov 2017 | Redaktor
Prawda o islamie

Dr Paweł Janowski

Marsz islamu w Europie wszedł w nową fazę. Po latach osiedlania się mniejszych grup we Francji i Niemczech, przede wszystkim z Afryki i Turcji, rozpoczął się nowy etap.

Morze muzułmanów zalewa Zachód. Afryka i Azja wlewa się do Europy. Tymczasem intelektualiści ekscytują się tajemniczością i różnorodnością islamistycznych nurtów i nurcików. Co bardziej zakochani przypisują mu pacyfistyczne cechy. Mahomet by się uśmiał. Odklejeni od realnego poznania i konkretnej rzeczywistości lewitują w oparach absurdalnych tez i każą nam wierzyć w te fantasmagorie. A marsz islamu trwa od lat. Spójrzmy na jeden z afrykańskich krajów, w którym islamiści przejęli władzę. Spójrzmy na Sudan.

Ten kraj do 1956 r. był kolonią brytyjską. Po uzyskaniu niepodległości rozpoczął się konflikt wewnętrzny między muzułmańską Północą a chrześcijańsko-animistycznym Południem. Zainteresowanie władz w Chartumie regionem południowym wiązało się z istniejącymi tam złożami ropy naftowej. Już w 1955 r. wybuchła wojna domowa, która ograniczała się raczej do zamachów na pracowników państwowych i na urządzenia przemysłowe. Choć skończyła się podpisaniem porozumienia 27 III 1972 r. w Addis Abebie, to 11 lat później rozgorzała na nowo ze zdwojoną siłą.

Wówczas rządzący krajem (od 25 V 1969) Dżaafar Nimeiri wprowadził prawa szariatu. Punktem wyjścia polityki religijnej Chartumu stała się akceptacja prawa o bluźnierstwie i odrzucenie apostazji, za którą groziła kara śmierci. Wprowadzono karę chłosty za wykroczenia przeciw moralności, karę długoletniego więzienia, a nawet śmierci za przejście z islamu na inne wyznanie, zakaz wytwarzania, sprowadzania i spożywania napojów alkoholowych (co stanowi poważne utrudnienie dla księży odprawiających Mszę Świętą).

Przy tym nie było równości wobec prawa, inaczej karano muzułmanów, a inaczej, czyli surowiej, wyznawców innych religii. Większość muzułmańska w latach 80. stanowiła ok. 55% mieszkańców. A skoro chrześcijanie i animiści nie chcieli wyrzec się swej wiary, rozpoczęto krwawe prześladowania. Katoliccy biskupi wielokrotnie o tym informowali międzynarodową opinię publiczną. W 1988 r. arcybiskup Chartumu Gabriel Zubeir Wako w sposób następujący scharakteryzował sytuację w kraju:

„1. Chęć zislamizowania kraju opiera się przede wszystkim na pobudkach politycznych, a nie religijnych. Elity władzy zapewniają sobie w ten sposób pozostanie przy władzy. Jest to konsekwencja identyfikacji przywództwa religijnego i politycznego.

  1. Niemuzułmanie nie mają dostępu do władzy.

  2. Konstytucję kraju określono jako muzułmańsko-religijną.

  3. Niemuzułmanie nie posiadają żadnych praw, oprócz tych, które zechcą im przyznać islamscy urzędnicy państwowi.

  4. Chrześcijanin nie jest uznawany przed sądem za wiarygodnego świadka.

  5. Niemuzułmanin oskarżony przez muzułmanina zostaje osądzony zanim stanie przed sądem.

  6. W okolicy w której przeważają muzułmanie chrześcijanie nie mogą zbudować kościoła.

  7. Obowiązując Konstytucja interpretowana jest jako Prawo Boże i nie może jej zmieniać nawet większość obywateli.

  8. Jedynie tzw. „Strażnicy Praw Bożego” mogą interpretować prawdy, głosić je i wykonywać, a nawet zabijać opozycjonistów, usprawiedliwiając to jako obronę Allaha (np. Nimieri, Sadiq, Mirghani).

  9. Nie ma miejsca na religijny pluralizm, jako że manipuluje się nim dla uzyskania politycznych celów.

  10. Niemuzułmanie muszą się nawrócić, albo stają się uciekinierami.

  11. Głównym zadaniem państwa jest dopełnienie islamizacji życia społecznego, czy to przez prawo karne, czy przez prawa obywatelskie lub ustanowienie porządku publicznego.

  12. Rząd używa prasy do ataków na chrześcijan. Jeszcze gorsze są akty przemocy stosowane wobec nich i prowadzonych przez nich instytucji. Wystarczy przypomnieć siostry Matki Teresy z Kalkuty – po części wymordowane.

  13. Obecnie próbuje się zastąpić zachodnie organizacje wspomagające kraj organizacjami islamskimi.

  14. Powstała pewna liczba islamskich stowarzyszeń w celu zniszczenia gmin chrześcijańskich, jak np. w górach Nnuba” (Obiora F. Ike, Islam w Afryce. Wyzwanie dla chrześcijaństwa, „Communio” 4(1992), s. 30-31).

Ostrzeżenia formułowane przez Kościół katolicki były ignorowane. Wołanie do sumień polityków Zachodu niewiele dało. Sankcje ONZ polityczno-gospodarcze nie wpłynęły na sytuację w kraju. Krew płynęła nie strumieniem, ale rzeką. W wyniku islamskich prześladowań wymordowano ok. 1 500 000 chrześcijan i animistów. Ponad 4 000 000 Sudańczyków, aby ratować swe życie musiało uciekać z kraju! Jak podaje portal deon.pl: „W sierpniu 2009 fundamentaliści islamscy ukrzyżowali 6 młodych chrześcijan za to, że ci nie chcieli wyprzeć się swojej wiary. Ocenia się, że obecnie co najmniej 35 tys. wyznawców Chrystusa w tym kraju jest niewolnikami swych „panów” muzułmańskich.

Wiadomo o co najmniej kilkunastu przypadkach kobiet z przełomu lat 2009 i 2010, wychłostanych i aresztowanych za nieprzestrzeganie nakazanych przez szariat norm ubierania się. Według szefa policji w stolicy, tylko w 2008 r. odnotowano tam ok. 40 tys. przypadków złamania przepisów prawa koranicznego”.

To była najdłuższa wojna domowa w Afryce. Wybuchła w 1983 r., a zakończyła się po podpisaniu porozumienia 11 VII 2011 r. Wcześniej, bo w 2005 r., podpisano porozumienie dające 10 południowym prowincjom autonomię i pozwoliło przygotować referendum niepodległościowe, które przeprowadzono 9-15 I 2011 r. Ponad 98% mieszkańców Południa opowiedziało się za niepodległością, którą proklamowano 9 VII 2011 r.

Pytanie czy potrzeba było aż tak wielkiej ofiary? Pazerność koncernów naftowych i międzynarodowych banksterów nie zna granic. Co tam lata krwawej wojny wobec baryłki ropy. Większość zatroskanych o demokrację polityków Europy i świata milczało. Kto by się przejmował mordowanymi chrześcijanami, czy animistami. Sudan islamski pozwalał zarobić i to była „racja stanu”. Mamona stała się bożkiem Zachodu. Reszta była milczeniem. Krwawym milczeniem. Dziś islamiści maszerują na Europę. Mają przećwiczone w Sudanie, jak postępować z niewiernymi.

Ale to nie koniec historii. Po powstaniu Sudanu Południowego nastąpił ponowny wzrost prześladowań w Sudanie. W kwietniu 2013 r. rząd ogłosił koniec wydawania pozwoleń na budowę kościołów, pozbawiono obywatelstwa tych, którzy mieli obce korzenie etniczne. Wiosną 2014 r. praktycznie wszyscy biskupi, księża, siostry, osoby świeckie z diecezji Malakal musieli uciekać na południe, aby ratować życie. W latach 2011-15 liczba osób oskarżonych o apostazję, czyli skazanych na śmierć, rosła w tempie geometrycznym. Dopuszczono, aby muzułmanin poślubił chrześcijankę lub żydówkę, ale niemożliwe było działanie odwrotne. Liczba chrześcijan w Sudanie w latach 2010-13 spadła z 5,5 mln do ok. miliona (Prześladowani i zapomniani. Raport o prześladowaniach chrześcijan w latach 2009-2010 i 2013-1015, s. 62-68, 204-214).

Katolicki biskup sudańskiej ludności z Nubii napisał przed świętami Bożego Narodzenia 2011: „Zachowajcie nas proszę w swoich modlitwach. Moja trzódka jest na via crucis”. Nic więcej. Cisza modlitwy i cisza cierpienia.

Marsz islamu trwa. Ateistyczny Zachód, który wyparł się Jezusa Chrystusa uważa, że jest sprytniejszy od wszystkich. Skoro zniszczył chrześcijaństwo, to uda mu się zniszczyć islam. Duchowo spustoszony, bezradny, zakłamany. Mają kasę i nic więcej. Naiwny Zachód…

Nie pamięta Poitiers (732), Lepanto (1571), Wiednia (1683). Nie pamięta.

Na szczęście Polacy znają historię i pamiętają cenę, jaką płaci się za wierność. Już 1050 lat trwają przy Chrystusie i Matce Najświętszej. I przetrwają w wierności Kościołowi katolickiemu i świadectwie polskich świętych męczenników ze św. Maksymilianem Kolbe na czele. Nawet za cenę wielkiej ofiary, bo mają odwagę być wiernymi i wierzącymi.

Bo Polacy mają odwagę. Podobno odwaga jest zaraźliwa. Oby jak najwięcej Europejczyków zaraziło się taką odwagą.

Dr Paweł Janowski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor