Felieton 14 Jun 2016 | Redaktor
Patron diecezji

14 czerwca przypadło liturgiczne wspomnienie drugiego z patronów diecezji bydgoskiej – błogosławionego Michała Kozala – biskupa męczennika, który zginął za wiarę katolicką w obozie koncentracyjnym w Dachau.

„Święty patron – jak uczy Katechizm św. Jana Pawła II – jest wzorem miłości i zapewnia wstawiennictwo u Boga”. A w katechizmie innego świętego papieża – Piusa X – czytamy , że „świętych obcowanie, dziewiąty artykuł wyznania wiary, naucza nas, że dobra duchowe Kościoła, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne, są wspólne dla wszystkich członków Kościoła, ze względu na głęboką więź, która między nimi istnieje”. I dalej, że wspólnota świętych rozciąga się także na niebo i czyściec: „Święci modlą się do Boga zarówno za nas, jak i za dusze przebywające w czyśćcu”.

Michał Kozal urodził się w 1893 roku w Nowym Folwarku pod Krotoszynem, w rodzinie wiejskiej. Rodzina ta – początkowo uboga, dzięki pracowitości ojca Michała, Jana, dorobiła się na tyle, że mogła zapewnić edukację synom. Michał miał bowiem starszego brata Wojciecha i pięcioro przyrodniego rodzeństwa. W gimnazjum wykazał wybitne zdolności – we wszystkich klasach był prymusem i skończył maturę z wynikami w większości bardzo dobrymi, w czasach, gdy Polaków w niemieckich szkołach oceniano tak surowo, że samo zdanie matury graniczyło z niemożliwością.

Rząd pruski zaproponował mu nawet stypendium, gdyby chciał podjąć studia na świeckiej uczelni, on jednak wolał wstąpić do seminarium duchownego. Rozpoczął je w Poznaniu w roku 1914 i już w 1918 r. otrzymał w Gnieźnie święcenia kapłańskie.

Posłany był następnie jako wikariusz do Kościelca koło Inowrocławia, potem do Pobiedzisk. Już wtedy zwracała uwagę jego gorliwość. Proboszcz z Pobiedzisk prosił biskupa, by ks. Kozal został na dłużej, pisząc o nim w liście, że „nie szukał siebie, ale dusz zbawienia”. Władze kościelne zdecydowały jednak inaczej i ksiądz Michał trafił do Krostkowa pod Nakłem. Tam podczas wizytacji kanonicznej zwrócił na niego uwagę abp Dalbor i w 1923 roku mianował go prefektem żeńskiego gimnazjum w Bydgoszczy.

Z naszym miastem ks. Michał Kozal związany był przez kolejne cztery lata – do roku 1927. Tak pisał o tym okresie ks. Wojciech Frątczak: „Obowiązki katechety objął z dniem 1 IV 1923 r. Ten 30-letni trochę nieśmiały, lekko przygarbiony, chodzący w wytartym surducie ksiądz, rozpoczął nauczanie w Gimnazjum Żeńskim. Można by się zapytać, jak on sobie radził z tą gromadą dziewcząt. Jedna z wychowanek wspomina, że początkowo próbowały różnych uczniowskich figli, ale szybko się okazało, że trud to daremny. Kozal nie tylko trzymał twardą ręką uczennice, ale miał także duży wpływ na grono pedagogiczne. Nazywały go nieoficjalnie dyrektorem gimnazjum. Mimo jednak całej jego surowości, gdy przychodziło do miesięcznych spowiedzi, przed konfesjonałem Kozala były dłuższe kolejki niż u innych księży prefektów. Był bowiem dobrym spowiednikiem i cieszył się zaufaniem. Uczennice do dziś wspominają, że patrząc na Kozala odczuwały pewną «inność». Mimo pewnej surowości, rzadko goszczącego na jego twarzy uśmiechu, był bardzo lubiany. Dowodzi tego fakt, że kiedy odszedł do Gniezna na ojca duchownego, uczennice wymogły na dyrektorce, aby zorganizować akademię pożegnalną, na którą na specjalne zaproszenie przyjechał już z Gniezna”.

Dalsze losy błogosławionego prowadziły go przez gnieźnieńskie seminarium duchowne, w którym był najpierw prefektem, a później rektorem, wykładał tam apologetykę i liturgikę. Był bardzo wymagający, ale miał wyjątkowy respekt wśród alumnów.

Niemal w przeddzień wybuchu wojny, bo 13 sierpnia 1939 roku Pańskiego, został biskupem pomocniczym włocławskim. W czasie okupacji podejmował ciągłe interwencje u Niemców w obronie polskich księży i ludności cywilnej. De facto administrował wtedy diecezją, bo biskup Radoński zmuszony był opuścić kraj. Odrzucił niemieckie żądania ograniczenia nabożeństw i głoszenia kazań w języku niemieckim. Oczywiście jego nieugięta postawa nie podobała się okupantom i 7 listopada 1939 r. został zatrzymany przez gestapo. Poddawany licznym szykanom wciąż jeszcze usiłował spełniać swoje biskupie obowiązki. Przewieziono go do Lądu, a on stamtąd w tajny sposób – o ile to było możliwe – wciąż kierował diecezją.

Papież Pius XII interweniował w jego sprawie poprzez nuncjusza w Berlinie, papieska propozycja objęcia diecezji lubelskiej nie została jednak przyjęta przez biskupa Kozala, podejrzewał on bowiem, że może to być prowokacja Niemców. W jednym z listów napisał: „Bo jak nie ulękłem się bomb i pocisków, a potem i innych rzeczy, tak i teraz dobrowolnie z diecezji nie pójdę. W ręce Boże złożyłem losy swego życia i z tym mi bardzo dobrze”.

W końcu trafił do Dachau, gdzie był szykanowany bardziej niż inni duchowni. Raz jeszcze przytoczmy tu słowa jego biografa – ks. Frąckowiaka: „Ale nawet w tych warunkach biskup nie przestawał interesować się życiem swej diecezji, losami księży. Starał się podnieść na duchu zarówno tych na wolności, jak i tych w obozie. Dowodem tego są listy z obozu, w których mimo cenzury, przekazywał różne informacje, przede wszystkim o śmierci księży. Często też pytał się wręcz o stan religijny diecezji, o losy innych biskupów. Rzecz jasna pisał to w sposób zaszyfrowany. W listach swych pocieszał, przesyłał swoje błogosławieństwo, choć sam był coraz bliższy śmierci. Wycieńczenie oraz zapalenie ucha środkowego spowodowały jego ciężką chorobę. Przeniesiony na obozowy rewir został zabity śmiertelnym zastrzykiem w dniu 26 stycznia 1943 roku”.

Biskup Jan Tyrawa w dniu swojego ingresu do bydgoskiej katedry, w historycznym momencie objęcia bydgoskiej diecezji przez pierwszego biskupa, mówił: „(…) Refleksja nad Krzyżem, podjęta kilkanaście lat temu, dziś, w dniu Ingresu, otrzymuje nowy aspekt, nowe dopowiedzenie w postaci Patronów nowo rodzącej się Diecezji Bydgoskiej: Matki Bożej Pięknej Miłości, której Koronowany Obraz znajduje się w tej Czcigodnej Katedrze, i Błogosławionego Michała Kozala, biskupa-męczennika, który zginął w czasie drugiej wojny światowej w obozie koncentracyjnym w Dachau. Ta podwójność Patronatu to dwa ramiona Krzyża. Pomiędzy nimi rozpościera się cała rzeczywistość, dla której warto żyć: od Pięknej Miłości po szczególny jej wyraz, jakim jest męczeństwo. Miłość, która jest największa (1 Kor 13, 13) spośród cnót, która nigdy nie przeminie, bo jest samym imieniem Boga i stąd ostatecznym sensem ludzkiego życia, więzią wspólnoty Boga z człowiekiem i pomiędzy ludźmi. Ta miłość w wymiarze ziemskim otrzymuje niekiedy najwyższą formę urzeczywistnienia: «nikt nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» (J 15, 13).

Jednym z nich, który takiej miłości został poddany, który takiej miłości złożył świadectwo, był Bł. Michał Kozal. Czyśmy się kiedykolwiek zastanawiali nad tym, co się musi stać w człowieku, który świadomie i dobrowolnie gotów jest oddać swoje życie w obronie wiary, godności, życia drugiego człowieka. Czyśmy się już nad tym zastanawiali, co się musi w nim stać? Życie każdego z nas rozpięte jest pomiędzy dwoma ramionami Krzyża. Pomiędzy miłością, na której buduje się największe dobro, a miłością heroiczną, miłością męczeńską. W tym rozpięciu każdy z nas ma swoje miejsce, które niekoniecznie sam sobie obiera, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, aby je podjął, nie zaparł się go, nie zdradził, przyjął jako wyraz woli Bożej, którą należy spełnić do końca, bo na to został posłany na ten świat, tak jak wolę Bożą spełnił do końca Chrystus. Nie zawsze jest ona zrozumiała, nie zawsze Bóg się z niej chce wytłumaczyć, nie dlatego że nie jest do dyspozycji człowieka, ale dlatego, że człowiek jest za mało pojemny, aby mógł ją zrozumieć i dlatego Bóg żąda zaufania z tym przekonaniem, że na pewno doprowadzi do «ziemi obiecanej»”.

Michał Jędryka

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor