O pragnieniu bycia dostrzegalnym i o pewnym pytaniu, które warto odwrócić
Inne z kategorii
Medytacje ewangeliczne z dnia 14 listopada 2019 r., Czwartek
Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: "Oto tu jest» albo: «tam». Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was”. Do uczniów zaś rzekł: „Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: "Oto tam" lub: "oto tu". Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”. (Łk 17,20-25)
...
"Dostrzegalność" jest bóstwem obecnych czasów. Dlaczego? Bo żyjemy w czasie charakteryzującym się ogromnym kryzysem wiary w Boga. Konsekwencją tego jest fakt: nie umiemy kochać. Po prostu.
Jeśli nie zakorzeniamy naszego myślenia w samym Bogu, to zakorzeniamy je w różnych formach dobra niższego, np. w pasjach, w pomysłach na życie innych ludzi, w ubóstwianiu ich, albo siebie samego, w konsumpcji dóbr tego świata, albo... wcale nie dóbr.
Jednak głód prawdziwej miłości jest w nas i odzywa się. I bardzo dobrze. Jeśli tego głodu zabraknie, jeśli go w sobie zagłuszymy, jakie będzie nasze życie? Jaką będziemy mieć w ogóle motywację, aby żyć?
W tym głodzie niekiedy wpadamy w pułapkę pragnienia 'dostrzegalności'. Widać to bardzo wyraźnie w 'celebrytyzmie'. To taki syndrom współczesności - pragnienie zwracania na siebie uwagi.
Najczęściej owo żebranie o atencję dla siebie jest po prostu... wołaniem o miłość. Oczywiście to wołanie o miłość jest w takim przypadku realizowane w mocno pokręcony sposób. Nie przyniesie dobrych owoców.
Wyciszmy to jednak. Popatrzmy inaczej. Odwróćmy pytanie. Nie pytajmy się kto nas pokocha, ale komu i jaki rodzaj miłości mogę dać ja?
Opinie ludzkie o nas się nie liczą. Ilość polubień na portalach społecznościowych, czy pochwalnych dla nas komentarzy, zwłaszcza od tych, którzy nas wcale nie znają, nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Tu nie ma źródła poczucia własnej wartości. Tu nie ma źródła żadnej miłości. Dokładnie żadnej.
Relacja przyjaźni, narzeczeństwa - małżeństwa, rodzicielstwa, koleżeństwa, życzliwości... (to są wszystko odmiany miłości) musi zacząć się od... realnego spotkania, które wcale nie jest głośne, dostrzegalne.
Wielokrotnie odbywa się to w ciszy powierzanych sobie nawzajem zwierzeń, wzajemnych tajemnic. Tak powoli buduje się zaufanie. Właśnie w tej ciszy. I tak właśnie przychodzi Królestwo Boże. W realnej relacji międzyludzkiej, która jest dobra, piękna, gdy jest prawdziwa.
Bóg daje siłę dla naszych relacji międzyludzkich. One bywają przecież trudne, bo jesteśmy słabi sami z siebie. A relacje między nami są wtedy dobre, gdy są czyste. Gdy dbamy najpierw o dobro tego, kogo kochamy, a potem o własne.
To nie odbywa się dostrzegalnie dla tego świata, przecież dostrzegać to wszystko ma osoba, którą kochamy, dla niej jest czynione dobro, a nie przed ludźmi. "Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie."
Jeśli Bóg zadecyduje, że taka miłość ma być pokazana światu, na świadectwo prawdy, to w swoim czasie tak będzie. Ale to już jest plan Boży, którego nie musimy zawsze rozumieć. Wszystko w swoim czasie pojmiemy.
'Do uczniów zaś rzekł: „Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: "Oto tam" lub: "oto tu". Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”.'
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
Ave Maryja
Kasia Chrzan