Felieton 4 Nov 2019 | Redaktor
Nieatrakcyjne relacje międzyludzkie są najpiękniejsze!

Medytacje ewangeliczne z dnia 4 listopada 2019 r., Poniedziałek

Jezus powiedział do przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił: "Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych". (Łk 14, 12-14)

...

"Zaproszenie na obiad" ma bardzo szerokie znaczenie. Po pierwsze jest to wpuszczenie jakiejś osoby w swoją prywatność. Do swojego domu, w którym można zobaczyć o nas samych jakąś szerszą prawdę. Nie zawsze to, co chcemy w ogóle pokazywać o sobie.

A jednak otwieramy się jedni na drugich i niekiedy zapraszamy siebie nawzajem do naszych domów, czy do naszych serc. Po przyjacielsku i z życzliwości. To jest ryzyko, bo nigdy nie wiemy, czy ta osoba, która przychodzi do naszego domu, którą wpuszczamy do naszej jakiejś tajemnicy, nie stanie się kiedyś naszym wrogiem.

Ale jeśli nawet się stanie to co z tego? To, że odkrywamy przed kimś prawdę o nas samych nie czyni nas słabszymi, czy gorszymi. Jeśli ktoś tę prawdę wykorzystuje, albo jeszcze nadinterpretowuje, czyli kłamie na nasz temat, nie jest to nasz problem, ale problem tej osoby i tych, którzy jej uwierzą.

Tych, których zapraszamy do siebie najczęściej wyselekcjonujemy z jakiejś większości osób. Mamy jakieś swoje kategorie, z którymi chcemy być, albo nie chcemy być. Jeśli są to kategorie rozeznane w czystym sumieniu, to oczywiście nie musimy bywać z wszystkimi, bo niektóre relacje mogą nam wyrządzić poważną krzywdę w naszej duszy.

Jednak jeśli selekcjonujemy ludzi ze względu na korzyść dla nas, to z nami źle. Egoizm nasz nami rządzi i w gruncie rzeczy być może nie mamy nawet żadnego przyjaciela i jesteśmy bardzo samotni, choć możemy mieć oczywiście mnóstwo znajomych. Pełno płytkich relacji opartych jedynie na wymianie korzyści takich czy innych. To jest dramat, ale tak bywa też.

A gdyby tak na przykład wysłuchać kogoś, kto chce nam coś ważnego opowiedzieć, choć dla nas jest to straszliwie nudne? A gdyby tak dać komuś coś, czego ktoś pragnie i my to posiadamy i nie jest nam zbytkiem, ale tak samo jest dla nas ważne, choć niekonieczne do przeżycia? A jeśli komuś pomożemy zachowując to w tajemnicy, a ta osoba nie dosyć że nie ma nam nic do dania, to jeszcze jest dla nas z jakiś powodów przykra?

Przekraczamy siebie w realnych, nieudawanych relacjach. Przekraczamy siebie w relacjach dla nas nieatrakcyjnych. Wiele z nich z zewnątrz i w oczach świata jest bardzo nieciekawych. Nudnych i nieatrakcyjnych. A tymczasem, gdy otworzymy się na relację, która nie przynosi nam żadnych korzyści, wtedy okazuje się, że...

Ale tego cudu trzeba doświadczyć samodzielnie. Bo nie da się opisać tego, co się wtedy dzieje wspaniałego z nami samymi.

Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu

Ave Maryja

Kasia Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor