Felieton 21 Dec 2017 | Redaktor

z osobistych listów

Być może nasz czas jeszcze bardziej przyspiesza przed świątecznie. Chcemy wszystko mieć doskonale przygotowane, dom zadbany, prezenty zapakowane, pokuta uczyniona i... jakoś jednak do serca puka pewien rodzaj samotności.

Czym ona jest? Samotność jest najtrudniejsza, ale nie niemożliwa do odkrycia w niej czegoś dla nas. Możemy być w tłumie ludzi, otoczeni rozbawioną gromadą ucieszonych prezentami dzieci, babciami, ciotkami, wujostwem, rodzicami, etc., a i tak jakoś wewnętrznie odczuwać swoisty rodzaj samotności.

Nie mówimy teraz o stanach alienacji, które są złe ze swej natury. Chodzi raczej o tę wewnętrznie przeżywaną Tajemnicę własnego życia, w czasie świętowania Tajemnicy wcielenia Chrystusa w ludzkie ciało, w Jego doświadczenie ludzkiego początku, któremu się oddał z miłości do nas.

My nie możemy być samotni nigdy. W naszych doświadczanych samotnościach jest spotkanie z Chrystusem. Bóg jest zawsze i brak samotności w samotności nie jest sprzecznością, choć może tak brzmieć. Nieustannie uczymy się kochać, nawet wtedy gdy doświadczamy tej swoistej niby-samotności.

Edyta Stein nie miała łatwego życia. Jej własna matka do końca życia nie pogodziła się z jej wyborem życiowym. Roman Ingarden nie do końca był z nią szczery. Fenomenologia, której poświeciła całe lata swojej pracy zawodowej wcale nie dała zaspokojenia intelektualnego. Czy zatem życie można było w ten sposób przegrać? A może dokładnie tak, jak ono przebiegało i dokładnie w tych okolicznościach Edyta Stein je wygrała?

Wygrała je całkowicie i zanim wstąpiła do Karmelu, już napisała, jak się je wygrywa. To dotyczy nas wszystkich, bo każdy jest powołany do wygrywania.

Zobaczmy to:

Do SS. A. Jaegerschmid i P. Laubhard OSB, 12.12.1932

Pax!

Kochane Siostry,

krótkie tylko serdeczne życzenia na Boże Narodzenie. Obu Siostrom życzę najgłębszego pokoju. [...] Dla obu Sióstr przesyłam coś bardzo prozaicznego. Proszę to podzielić między swoje wychowanki. Natomiast coś dla ducha otrzyma Matka Przeorysza a później z tego z pewnością skorzystają także siostry. [...]

Na same Święta zamierzam uciec w samotnię klasztorną i piękną liturgię; nie do Gerleve, gdyż obawiam się przepełnienia w kościele i klasztorze, ale bardzo blisko, do urszulanek w Dorsten, gdzie mnie już od dawna zapraszają.

Proszę o pamięć! Wiele serdeczności, Wasza

Edyta Stein

Zobaczmy więc o czym z kolei napisała w czas Świąt, przebywając w swoim odosobnieniu

Do Annelizy Lichtenberger

Pax!

Dorsten, Drugie Święto Bożego Narodzenia 1932

Kochana Annelizo,

z samotni klasztornej (u sióstr urszulanek w Westfalii, gdzie mogę spędzić Święta Bożego Narodzenia) z całego serca odwzajemniam Twoje dobre życzenia.

Przede wszystkim chciałabym odpowiedzieć na Twoje pytania.

Istnieje powołanie do cierpienia z Chrystusem i przez nie do współdziałania w Jego zbawczym dziele. Złączeni z Panem stajemy się członkami Jego Ciała Mistycznego. W swych członkach Chrystus przedłuża własne życie i On sam w nich cierpi.

Cierpienie w zjednoczeniu z Panem, staje się Jego cierpieniem, jest włączone w wielkie dzieło zbawienia i dlatego płodne.

Jest to zasadnicza idea życia zakonnego, przede wszystkim życia karmelitańskiego: przez dobrowolne i ochotne podjecie cierpienia wstawiać się za grzesznikami i współpracować w odkupieniu ludzkości.

Z serdecznymi życzeniami i pozdrowieniami,

Twoja Edyta Stein

Przypomnijmy, że koniec życia Edyty Stein nastąpił w obozie koncentracyjnym, w komorze gazowej, blisko pośród ludzi. Ludzi za których oddała swoje życie na kilka lat przed aresztowaniem...

Katarzyna Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor