Felieton 6 Nov 2017 | Redaktor
Luterski pożar - dr Paweł Janowski

Luterski pożar

Właśnie mija 500 lat od wydarzenia, które zapoczątkowało zniszczenie katolicyzmu w Europie północnej i zachodniej. Marcin Luter, zakonnik augustiański, podpalił katolicką Europę w X 1517 r. Jego wystąpienie z tezami politycznymi, teologicznymi i społecznymi doprowadziło do upadku Kościoła katolickiego na terenach niemieckich, francuskich i wszędzie tam, gdzie protestanci przejmowali władzę.

Luter pomieszał wszystko. Tezy teologiczne usmażył z filozoficznymi, biblijne analizy przyprawiał społecznymi utopiami. To, że mieszał było widać już w jego pierwszym „Komentarzu do Księgi Psalmów” (1513-16). Głosił błędnie, że „Chrystus jest jednocześnie żywy i martwy, aby włączyć w siebie wszelkie zło i wszelkie dobro użyczyć ze siebie”. Niszczył słowa, tradycję, uporządkowane rozumienie. Z kolejnych błędów wyrastały następne. I tak się potoczyło.

Herezje nie pierwszy raz zatruwały myślenie ludzi wierzących. W kontekście wystąpień sekt albigensów i katarów IV Sobór Laterański w 1215 r. przypomniał definicję wiary katolickiej: „że tylko jeden jest Bogiem prawdziwym, wiecznym, niezmierzonym i niezmiennym, niepojętym i niewypowiedzianym, Ojciec, Syn i Duch Święty: wprawdzie trzy Osoby, ale jedna Istota, Substancja i całościowo prosta Natura Boska. Święta Trójca jest według wspólnej Istoty niepodzielna i różna według właściwości Osób”. A co na to Marcin Luter? Uważał, że „odróżnienie w Imieniu Boga pomiędzy personaliter (tym, co osobowe) i essentialiter (tym, co istotowe) jest nic niemówiącym i bezużytecznym wymysłem filozofii”, czyli że „hipostaza albo osoba i istota” Boga są jednym i absolutnie tym samym.

I zaczęło się jeszcze większe zamieszanie nie tylko w głowie Lutra, ale i w całym ówczesnym Kościele. Politycy wykorzystali możliwość oderwania się od wpływów Stolicy Apostolskiej, budowania lokalnych państewek, robienia interesów na zawłaszczanym majątku. Ruszyła lawina zamieszania, poplątania i niszczenia wszystkiego, co stanęło na drodze nowego pomysłu społeczno-politycznego. Tu nie chodziło wyłącznie o teologię, wcale nie. Fryderyk Saski, promotor i sponsor Lutra, od razu wkroczył na konfrontacyjną ścieżkę. Wojny o kasę, wpływy zawładnęły Europą Zachodnią.

A Luter dalej opowiadał, że „wszystko, co jest, jest jakoś Bogiem, a więc także aniołowie, ludzie i cały kosmos”. Panteizm w czystej postaci. Ale kto by wówczas przejmował się detalami teologicznymi. Luter swoje, prawda swoje, a politycy swoje. Wielokrotnie twierdził, że stworzenie jest sposobem rozwoju Istoty Boskiej, której wszystko łącznie z Osobami Boskimi jest częścią. W nauce katolickiej Bóg Ojciec jest wiecznie mądry poprzez swoją wiecznie mądrą istotę, a nie dopiero przez zrodzenie Syna w wieczności, a Syn przez tchnienie Ducha Świętego itd.

Luter brnął dalej w błędy, zamieszania, niezrozumienia. To tak jakby impresjonista przy pomocy pędzla prowadził wykład z matematyki. Może być fascynujące, ale na pewno będzie bez sensu.

Tymczasem politycy na jego plecach i tezach rozwalali porządek społeczny. Zaczęła się rewolucja antykatolicka. Zawarty pokój w Augsburgu w 1555 r., po długotrwałych wojnach, zapewnił im rozwój w obrębie poszczególnych księstewek, których władcy bezwzględnie podporządkowywali sobie nowo wymyślone wspólnoty religijne – zasada „czyja władza, tego religia” (cuius regio, eius religio”) niszczyła Europę. Polska była wówczas oazą i przystanią dla prześladowanych katolików, nie poddała się truciźnie.

Rodzi się pytanie: Jeżeli zburzyć fundamenty wiary, to czy przetrwa zbudowany dom? Co dziś zostało po protestanckich pomysłach sprzed 500 lat? Nie trzeba być teologiem, żeby zobaczyć, że ruiny – dosłownie i w przenośni. Tak jak i teologia, tak i życie Lutra potoczyło się tragicznie. Po przegranych przez niego dyskusjach coraz bardziej oddalał się od Kościoła, aby w końcu zrzucić habit, a potem związać się byłą zakonnicą. Zniszczony i samotny umierał w podpalonej Europie, a rzucony przez niego ogień nie zgasł do dziś.

Dr Paweł Janowski

Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”

Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor