Felieton 19 Sep 2018 | Redaktor
Intymność cz. 7.: Obarczanie winą za porazki we współżyciu jest ogromnym błędem

Dotykając problematyki zbliżenia małżeńskiego należy zauważyć, że jest to temat zabałaganiony, zaniedbany a jednocześnie jakże ważki dla małżeństwa. Jeżeli zagłębimy się w sytuację małżeństw przeżywających poważne kryzysy, to zauważymy, że właśnie współżycie płciowe układało się im źle, a nierzadko w ogóle go nie było.

A więc temat jest ważniejszy niż się powszechnie wydaje. Poważne jego podjęcie wymaga nie tyle dyskusji z rozpowszechnioną patologią, co raczej gruntownego ukazania normy wpisanej w naturę człowieka.

Od tego, czy normy te zostaną ponownie przyjęte, zależą dosłownie losy świata, bo przyszłość świata tworzy rodzina. Uratowana szczęśliwa rodzina będzie szanować życie, przyjmować z miłością i dobrze wychowywać dzieci. Wpłynie to w oczywisty sposób na relacje społeczne i przeniesie się na skalę globalną – słowem na cały świat. Od tego też ostatecznie zależeć będzie, czy jako ludzkość się wyniszczymy, czy przetrwamy i w dobrym tego słowa znaczeniu „posiądziemy Ziemię”.

Przejdźmy do sedna sprawy. Akt zbliżenia małżeńskiego ma podwójne znaczenie. Z jednej strony służy budowaniu jedności małżeńskiej, ale z drugiej, jego podstawowym celem jest przekazywanie życia. Najważniejszą sprawą, o której powinni wiedzieć małżonkowie, jest to, że współżycia płciowego trzeba się po prostu nauczyć.

Do odbycia aktu płciowego dorośli ludzie w zasadzie są zdolni na długo przed ślubem, ale osiągnięcie harmonii we współżyciu to niejednokrotnie sprawa lat.

Świadomość, że współżycie płciowe wymaga nauki jest ważna z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, żeby człowiek od razu wchodził w małżeństwo nastawiony na uczenie się tej roli. W wielu przypadkach nastawienie to ma decydujące znaczenie dla małżeństwa, które dzięki temu może rozwinąć się w tej sferze zgodnie z porządkiem natury; inaczej dziedzina współżycia płciowego będzie obciążona pasmem niespełnionych oczekiwań.

Po drugie, świadomość, że początek może nie być łatwy, zabezpiecza człowieka przed niepotrzebnym niepokojem, jaki będą wywoływać trudności i niepowodzenia we współżyciu, występujące dość często, zwłaszcza w pierwszych latach małżeństwa. Jeżeli człowiek sądzi, że małżeńskie pożycie od pierwszego dnia powinno przebiegać bez zakłóceń, to z chwilą pojawienia się trudności będzie przekonany, że coś jest nie w porządku. I jeżeli trudności nie ustąpią w krótkim czasie, to przekonanie, że dzieje się coś nieprawidłowego, będzie narastać i wtedy pod ciśnieniem niepokoju bardzo łatwo popełnić poważny błąd.

Można na przykład zacząć obwiniać siebie: „Ja nie umiem, nie potrafię, widocznie się nie nadaję...” Tego typu postawa szybko może przekształcić się w nerwicowe zahamowania seksualne, będące źródłem nowych, jeszcze większych niepowodzeń we współżyciu. W ten sposób może dochodzić do poważnych zaburzeń nerwicowych, których początkiem, z reguły jest nieznajomość prawideł rządzących sferą seksualną.

Osoby o innym typie wrażliwości winą za początkowe niepowodzenia we współżyciu będą obarczać współmałżonka: „To ty się nie nadajesz, ty nie potrafisz...” Oskarżenia tego rodzaju, nawet niewypowiedziane na głos, rzucają cień na atmosferę kontaktów małżeńskich.

Jeszcze innym fałszywym wnioskiem bywa przekonanie, że „my do siebie nie pasujemy”, od którego niedaleko już do myśli o rozwodzie.

Trzeba zatem wiedzieć, że dojrzewanie seksualne w małżeństwie jest procesem długotrwałym. Normalna para małżeńska osiąga bowiem podstawową harmonię we współżyciu nie wcześniej niż po kilku latach. Może się zdarzyć, że niektóre małżeństwa dojdą do tego dopiero po dziesięciu lub więcej latach.

Dlatego pierwszym nakazem mądrości małżeńskiej w tym zakresie jest cierpliwość. Przyznać trzeba, że w dzisiejszym rozgorączkowanym i rozbieganym świecie o cierpliwość nie jest łatwo, jednak natura ma swoje prawa, z którymi po prostu trzeba się liczyć.

c.d.n...

Krystyna Jedynak - mężatka od 46 lat

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor