Felieton 22 Nov 2017 | Redaktor
Feminizm nie broni żadnej kobiety, ale je wszystkie atakuje

Felieton - Kasia Chrzan

W zideologizowanym myśleniu współczesnej kultury wtłacza się społeczeństwom tzw. cywilizowanego świata błędne spolaryzowanie myślenia o kobietach i mężczyznach jako przeciwstawnych sobie biegunach.

Oczywiście są takie życiowe sprawy, które dotyczą bardziej kobiet i takie, które dotyczą bardziej mężczyzn. Jednak wszystko, co moglibyśmy nawet nazywać typowo 'męskim' czy typowo 'kobiecym' spotyka się w jednym punkcie zwanym: relacją. Dlatego aspekty dotyczące tylko mężczyzn i tylko kobiet nie są sobie przeciwstawne, ale uzupełniające się nawzajem. A zatem nawet nie można powiedzieć, że coś jest tylko kobiece, albo tylko męskie, bo to wszystko po prostu posiadamy dla siebie nawzajem.

Feministyczna idea kobiety jest sztuczna, jak to z ideami zawsze bywa. 'Kobieta' feministek to wymyślony twór. Tenże właśnie twór jest dziwolągiem, ponieważ jest przedstawiany na różne sposoby czyli na sposób oderwany od relacji względem mężczyzny i względem dziecka.

Nie chodzi o to, że kobieta która spędza życie samotnie, jest dziwolągiem. Nie! Poruszamy się teraz po prostu na polu samych założeń feministycznych i te są dziwolągotwórcze. Ideologicznie kreujące definicję kobiety bez mężczyzny i bez dziecka.

Taka sztuczna pomysłowość, narzucana jest niekiedy społeczeństwu głośno i z małą dozą przyzwoitych zachowań. Z tego właśnie sztucznego konceptu kobiecości wypływa silny w ruchu feministycznym atak na rodzinę i promocja aborcji!

Feminizm pozbawia kobiety jej naturalnego współtowarzyszenia mężczyźnie i odmawia jej macierzyństwa. Oczywiście w rzekomej pochwale wolnego wyboru. Ale... do pracy mama małego dziecka niech wraca jak najszybciej, bo przecież... tego 'pragnie' i to jest bezdyskusyjnie 'normalne' wg ideologii feministycznej.

Nie zawsze natura kobiety jest realizowana od razu w małżeństwie, powołania bywają różne, a i losy ludzkie niekiedy bardzo trudne, na przykład doświadczana samotność podczas wdowieństwa. Relacyjność ludzka jest jednak realizowana na różne sposoby, ale zawsze wypływa z natury człowieka: kobiety i mężczyzny.

Powiedzmy jasno i wyraźnie: Na odrealnionym, feministycznym gruncie koncepcyjnym żadne dobro nigdy nie może powstać, bo dobro powstaje zawsze w świecie realnym, a nie w wymyślonym przez ideologów. Idea kobiety zdefiniowana przez feminizm i podawana na różne sposoby zarówno na uniwersytetach, w sztuce, we wszelkich działaniach środowisk LGBT, czy na manifestacjach ulicznych nie istnieje.

Z tego płynie prosty wniosek: Pomysły feministyczne z powodu swego pierwotnego błędu nigdy nie przyniosą nic dobrego.

„Mały błąd na początku wielkim jest na końcu” powiada Filozof. I przy okazji tych słów zobaczmy sami, ile na naszym kontynencie przelewa się pieniędzy na błędne mniemania, które stają się kanwą dla rozbudowy np. genderowych wydziałów uniwersyteckich, infekujących jednocześnie inne dziedziny nauki. A trzeba jasno powtarzać, że żadna ideologia nie jest nauką sensu stricto, mimo że rozbudowuje cały aparat pozorów naukowości. Ile wydaje się pieniędzy na zabijanie nienarodzonych dzieci, czy in vitro i na promowanie tego wszystkiego, ile funduszy jest przekazywanych na rozrywki niszczące relacyjność kobiety i mężczyzny... etc.

Ponadto zobaczmy, że jeśli już więc powstał taki ideologiczny twór jak 'kobieta sama w sobie i dla siebie', bez odniesień do relacji, to konsekwencją w linii prostej jest walka o przyznawaną jej autorytarność, np. wobec decyzji o zabijaniu dziecka w jej łonie. Feministki walczą więc o to, aby ani mężczyzna, ani dziecko nie mieli prawa głosu. To jest właśnie występowanie przeciwko miłości, przeciwko relacji kobiety do mężczyzny, ojca dziecka, i jej relacji do jej własnego dziecka!

To obnaża wpływ złego ducha, który mocno pracuje na pragnieniach ludzi, wypaczając je. Najpierw więc powstaje konstrukt myślowy pt. kobieta, a potem dodaje się jej definicję według czyjegoś planu. Następnie forsuje się go różnymi działaniami w całym społeczeństwie, dla bardzo określonego celu. Pozornie podaje się, że chodzi o ochronę kobiet, ale to nieprawda!

Musimy jasno i wyraźnie zobaczyć, że o ochronie żadnej realnej kobiety w feministycznych ruchach nie ma nawet mowy! Feminizm mówiąc, że chroni kobietę, po prostu kłamie. Ma on bowiem zupełnie inny cel, a mianowicie zniszczyć kobietę, mężczyznę i… ich poczęte dzieci. Zabić miłość – oto prawdziwy cel feminizmu. Nie ma znaczenia, w jakim stopniu same feministki zdają sobie z tego faktu sprawę. Wiele z nich pewnie wcale nie jest tego świadomych.

Pięknem kobiety jest między innymi jej niewinność. Nie chodzi o jakąś udawaną kokieteryjnie naiwność, ale o prawdziwą skromność kobiety, która zawsze zatroskana uczuciowo i nie tylko, wydaje się nieco tajemnicza dla mężczyzny, który z kolei naprawdę potrafi się tym zachwycić. Tylko czy współczesne dzieci będą miały w ogóle kiedyś szansę poznać piękno dojrzewania do takich relacji, skoro dziewczynki już w podstawówkach pozbawiane są naturalnej wstydliwości, kokietując chłopców, na wzór nowoczesnych bohaterek bajkowych, w naprawdę niekiedy niedwuznaczny sposób?

Dla odpoczynku przytoczmy na koniec sytuację opisaną w Starym Testamencie. Słowa walecznego Baraka pokazują piękno potrzeby relacji miedzy mężczyzną i kobietą. W tym wypadku nie chodzi o małżeństwo, ale o przyjaźń.

Debora była kobietą żyjącą blisko Boga. Barak był inny, nie miał takiej wiary jak ona, ale widział, że właśnie na takiej kobiecie może się wesprzeć w walce, którą miał przeprowadzić. Ona pokazała mu drogę, ale on bez żadnej maski, bez udawania po prostu odpowiedział swej mądrej przewodniczce: „Jeżeli ty pójdziesz ze mną, pójdę, lecz jeśli ty nie pójdziesz ze mną, nie pójdę” (Sdz 4,8).

I poszli. On walczył, Ona… była. Z pewnością poświęcała czas modlitwie wstawienniczej, pewnie też miała dar rozeznawania spraw, którym służyła nie sobie, ale Barakowi. Tak to musiało wyglądać i było możliwe… wtedy i dziś… tylko potrzeba wielkiej batalii o prawdziwe relacje…

Dziś tak samo, albo może bardziej potrzeba ogromnej wojny… Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak ciężka to jest wojna i ile wymaga poświęcenia, tak samo od kobiet jak i od mężczyzn. Po prostu razem.

Być może wiele kobiet po tym tekście zadaje sobie pytanie o identyfikację własnej kobiecości. I w tym momencie należy bardzo mocno powiedzieć, że współcześnie zbyt często panie poszukują własnej kobiecości poza sobą. Tyle że kobiecość nie jest do jakiegoś szczególnego poszukiwania jej, a tym bardziej do odszukiwania jej poza sobą. Ona jest po prostu do odkrycia we własnym wnętrzu kobiety. Nie ma jednej definicji kobiecości. Tyle ile jest kobiet, tyle jest jej zachwycających przejawów.

Każdy z nas jest niepowtarzalnym Bożym arcydziełem, który nie ma być poddawany żadnej ideologicznej modyfikacji. Każda kobieta ma w sobie pełnię swojej kobiecości, której cechą główną jest niepowtarzalność i relacyjność. Ta kobiecość jest do odkrycia przez nią samą i w niej samej, bo w świecie jej nie ma, ona jest we wnętrzu kobiety.

Kasia Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor