Dzieci nieratowane po nieudanej aborcji - to rzeczywistość 2018 roku
Inne z kategorii
Na fotografii po lewej i po prawej stronie są te same kochające się osoby.
Ujęcia wykonano w kilkutygodniowym odstępie czasu.
"Małe dziecko umierające samotnie po nieudanej aborcji przy bierności personelu szpitala. Takie sytuacje zdarzają się częściej niż sądzimy, zazwyczaj za zamkniętymi drzwiami, więc nie mamy szans się o nich dowiedzieć. O tym się nie mówi. Odkłada się noworodka w ciepłe miejsce, gdzie niewykształcone płuca walczą o każdy oddech. Gdy przestaną, dziecko umiera i staje się kolejnym szpitalnym odpadkiem. To się dzieje nie tylko w Polsce."
-czytamy w najnowszym artykule na stronie Fundacji Życie i Rodzina.
Dalej dowiadujemy się o ostatnich działaniach jednego z przedstawicieli australijskiej Partii Liberalnej Nick'a Goiran'a, który dokonał analizy działań szpitali w Australii Zachodniej i doszedł do szokujących odkryć. Otóż polityk ten odkrył, że w latach 1999-2016 aż 27 dzieci przeżyło aborcję.
Co to oznacza? Podobnie jak w wielu krajach europejskich, powtórzmy: "Odkłada się noworodka w ciepłe miejsce, gdzie niewykształcone płuca walczą o każdy oddech. Gdy przestaną, dziecko umiera i staje się kolejnym szpitalnym odpadkiem. To się dzieje nie tylko w Polsce."
Goiran chce walczyć o to, aby każde dziecko po nieudanej aborcji, miało zapewnioną opiekę dokładnie taką, jaka należy się każdemu pacjentowi. Z pozoru może się to wydawać dobrym kierunkiem, jest tylko (a może aż?) lekkim przebudzeniem wrażliwości. Jeśli jednak najpierw przykłada się rękę do zabijania człowieka - nie powstrzymują najpierw prawnych możliwości aborcji, a jednocześnie walczy się o ratowanie jego życia, to mamy do czynienia z jakąś koszmarną sprzecznością.
Zobaczmy ten krótki film, pokazujący losy dziecka pokochanego przez mamę, a urodzonego przedwcześnie, to znaczy w wieku w którym inne dzieci bywają pozostawiane bez opieki: [code]TU
Przebudzenia - tego potrzebuje tzw. cywilizowany świat, i to przebudzenia z wstrząsem. Miliony ludzi zostało omamionych pomysłem, że człowiek nie jest człowiekiem, gdy jest w łonie matki, a wymyślili to sobie ludzie, którzy tak samo w łonie matki byli. Nie tylko zapewnia się swobodnie pozbywać się dziecka, ale prawnie zabrania się katolikom modlić pod klinikami aborcyjnymi, o czym opowiedzieli nam polscy kapłani posługujący w Australii.
Znieczulica swymi mackami dosięgnęła jednak także wielu tzw. wierzących. Na forach w zachodniej Europie można przeczytać wpisy także 'katolików' popierające postępowanie lekarzy na przykład w sprawie Alfiego Evansa!
Przyjrzyjmy się także milczeniu całych europejskich mediów przy okazji ostatniej, publicznej wypowiedź rodziców Alfiego Evansa. Czy wspólnotowe milczenie o sprawie nas nie dziwi? Powinno szokować!
Aborcja i eutanazja niczym się nie różnią. To są czyny, które trzeba nazwać po imieniu: są NIEPOKOCHANIEM CZŁOWIEKA. Skutkiem tego jest morderstwo.
"Naturalnym jest, - czytamy dalej w najnowszym artykule FŻiR - że pozostawienie malutkiego dziecka na śmierć szokuje i oburza. W Australii już przestaje, co widać po braku reakcji mediów czy parlamentu na starania posła Goirana. Dla Australijczyków zabijanie dzieci niemal u progu przeżywalności (20. tydzień) tylko dlatego, że rodzicie sobie tego zażyczą, jest normalne. To zabija wrażliwość na krzywdę tych najmniejszych."
To wszystko w dalekiej Australii. ale czy rzeczywiście dalekiej? Obecnie odległość fizyczna nie jest już żadnż odległością mentalną. Możliwości komunikacyjne sprawiają, że mentalnie kraje położone daleko od siebie, idą w tym samym kierunku i w tym samym niemal tempie. A zatem, jak sprawa wygląda w Polsce?
"Za każdym razem - czytamy w zakończeniu artykułu FŻiR - gdy prasa nagłośni kolejny przypadek nieudanej aborcji, opinia publiczna jest zszokowana. [red.: jeszcze?] Sedno sprawy tkwi w tym, że odstąpienie od opieki nad dzieckiem, które przeżyje wymuszony przedwczesny poród, jest w Polsce zgodne z prawem.
Zawsze schemat jest ten sam: prokuratura rozpoczyna dochodzenie i bada sprawę, szpital tłumaczy, że lekarze postąpili zgodnie z procedurami, po czym dowiadujemy się, że śledztwo umorzono. Przestępstwa nie było, bo to zupełnie legalne, że dziecko, które przeżyje, choć miało umrzeć, kona samotnie godzinę, dwie czy pięć."
Co my na to?
red.: KB
źródło: Fundacja Życie i Rodzina i in.
fot.: pochodzi z filmu zawartego w artykule