"Dozorcy nie pokazywali się na oczy" - Boże Narodzenie Kard. St. Wyszyńskiego
Zapiski Więzienne
Inne z kategorii
Przed Wigilią, w natłoku obowiązków przedświątecznych, niekiedy buduje się w nas wyobrażenie światła i kolorów, dźwięków i radości wigilijnej. I bardzo dobrze. Niekiedy szukamy tego wszystkiego zewnętrznie, znajdujemy to wszystko i... wciąż "nie czujemy" świąt. To jeszcze lepiej!
O co w tym wszystkim więc chodzi? Zobaczmy fragment przeżyć świątecznych Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Z dni, kiedy święta Bożego Narodzenia spędzał w więzieniu, pod opieką 'dozorców'.
Przy okazji przytoczmy tez fragment informacji podanej wczoraj na stronie KEP.:
"12 grudnia br. podczas sesji zwyczajnej kardynałowie i biskupi z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych wyrazili pozytywną opinię o heroiczności cnót kard Wyszyńskiego. W ten sposób zakończyły się prace Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych nad “Positio super virtutibus”. 3-tomowe „Positio” zostało opracowane [...] Do beatyfikacji niezbędny jest już tylko cud za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego. W tej chwili prace Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych skupią się na stwierdzeniu cudu za przyczyną kandydata na ołtarze. Według procedury, dopiero po zakończeniu tego etapu zostanie wyznaczona data beatyfikacji."
Jak wyglądały Święta Bożego Narodzenia Kardynała St. Wyszyńskiego?
Oto dwa krótkie fragmenty z jego zapisków więziennych. Te notatki niech przed nami jeszcze bardziej odkrywają Tajemnicę, którą będziemy przeżywać już za kilka dni...
25.XII.1954, sobota
W domu panowała wzorowa cisza; naszych panów niemal nie widzieliśmy. Widocznie to należy do dobrego tonu więziennego, by dozorcy nie pokazywali się na oczy. A może, biedni, myślą, że nie umielibyśmy na nich spojrzeć po bratersku? Może uważają, że święta religijne są zarazem wzrostem napięcia antyrobezbożniczego?
A myśmy modlili się o ich pogodę i o miłość, która się rodzi w stajni, dla ludzi stajni i obór. Oby mogli zrozumieć, jak bardzo Chrystus jest właśnie dla nich.
Dzień wcześniej z kolei Kardynał zapisał:
Najkrótszą drogą, która prowadzi do wewnętrznego pojednania z naszymi krzywdzicielami, jest wspomnienie na pytanie zadane przez Chrystusa Judaszowi:
"Przyjacielu, na coś przyszedł?"
-Jednakże "Przyjacielu"! - Chrystus zawsze posługiwał się takim słowem, które odsłaniało istotę sprawy. Zdrajca "przyjacielem" Zbawcy!
[...]
Nie można uwolnić się od myśli, co zrobiłby święty Paweł dziś, gdyby chodził po moim korytarzu? Może wziąłby opłatek i poszedł na dół, by powiedzieć dozorcy: "Bracie!"
Czy pytałby o światopogląd?
Czy lękałby się się przekroczenia "regulaminu"? - A tak by człowiek pragnął miec tyle wolnosci, by przynajmniej każdemu mógł powiedzieć: "Bracie mój!"
Chyba nie byłaby to "niedozwolona propaganda".
frgm.: 'Zapiski Więzienne' - Stefan Kardynał Wyszyński
Katarzyna Chrzan