Felieton 17 Jan 2018 | Redaktor
Czy dialog międzyreligijny jest w ogóle możliwy?

Katarzyna Chrzan

Oto fundamentalna zasada każdego dialogu - odkryta przed nami wszystkimi podczas spotkania Jezusa Chrystusa z rzymskim prefektem Judei, która zawarta jest w prostym pytaniu wypowiedzianym przez samego Syna Bożego do Poncjusza Piłata, a które brzmi: „Czy mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?”

Dialog międzyreligijny w naszych czasach jest szczególnie istotny z powodu ruchów migracyjnych na kontynencie europejskim.

I od razu zauważmy, że wcale nie musi chodzić tylko i wyłącznie o islam. Mieszkamy w Polsce więc ogarniajmy wszystko to, co realnie dotyczy naszego kraju. Na terenie Polski widoczny jest w ostatnich czasach też wyraźny napływ ogromnej fali imigrantów z Ukrainy, dlatego już teraz należy mocno pochylać się nie tylko nad dialogiem między katolikami a wyznawcami islamu, których różnymi i niekoniecznie uczciwymi i jawnymi kanałami chce nam na siłę sprowadzać UE, ale tak samo powinniśmy zobaczyć szerzej owo zagadnienie w kontekście możliwości dialogowania katolików z wiernymi kościoła prawosławnego czy grekokatolickiego, choć specyfika takiego dialogu oczywiście będzie zupełnie inna. …Ale czy zupełnie?

Wydawać by się mogło, że pierwsze i kluczowe pytanie powinno wybrzmieć o samą możliwość dialogu w ogóle. Zapytajmy więc czy dialog międzyreligijny jest w ogóle możliwy?

W tym momencie rozważań jednak nie skupiajmy się wcale na jakiś danych statystycznych, na przykład na tym, jak często tego typu dialogi bywały już prowadzone i z jakim skutkiem. Zapomnijmy też na chwilkę o autorytetach dawnej, czy najnowszej historii świata, a takimi postaciami byli niewątpliwie papieże Kościoła Katolickiego, których Encykliki są bardzo istotne dla dialogu międzyreligijnego.

Dziś pójdźmy trochę innym torem rozważań i zobaczmy, że to pierwsze pytanie o możliwość dialogu między wyznawcami różnych religii okazuje się być może wcale nie pierwszym.

Jak to rozumieć?

Otóż, żeby doszło do dialogu, musi dochodzić do spotkania osób. I tu zaczyna się bardzo trudny aspekt tego tematu, gdyż dotykamy w tym momencie kwestii uczciwości intencji ludzkiej.

Wchodząc w zagadnienie sumienia człowieka, napotykamy na trudność niekiedy nieprzejednaną, gdy na przykład ten, którego spotykamy, mimo naszych naprawdę najszczerszych chęci otwierania się na dialog, może mieć po prostu do zrealizowania jakichś plan, elokwentnie ukrywany pod pozorami otwartości.

Sumienia same w sobie są sprawdzalne dla Stwórcy, ale nam pozostawiono metodę odkrywania Prawdy o ludzkich intencjach, a ona brzmi: po owocach ich poznacie.

Jeśli na przykład mieliśmy w historii do czynienia z banderowcami, którzy uczestniczyli jakkolwiek w życiu kościołów wschodnich, a potem mordowali Polaków, to o żadnej intencji dialogicznej od samego początku nie mogło być nawet mowy i to jest jasne. Żadna dyplomacja tu nie wchodziła w grę. Był po prostu mord na niewinnych. Czy nie zauważamy analogii takich zachowań w najnowszych dziejach Europy?

Nie mówimy o uogólnianiu opinii na temat społeczeństw napływowych, ale zwróćmy uwagę na to, że my od początku do końca po prostu musimy być realistami, inaczej nasze serce zgłupieje i nie rozezna prawdy realizującej się podczas spotkania osób w dialogu międzyreligijnym.

Szczerość jest podstawą i właściwie jedyną zasadą każdego (sic!) dialogu. Przypomnijmy w tym miejscu fundamentalną zasadę każdego dialogu - odkrytą przed nami wszystkimi podczas spotkania Jezusa Chrystusa z rzymskim prefektem Judei, która zawarta jest w prostym pytaniu wypowiedzianym przez samego Syna Bożego do Poncjusza Piłata, a które brzmi: „Czy mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?”

Czego dotyczy to zdanie?

Przecież ono właśnie mówi o tym co konieczne dla dialogu: o szczerości i wolności rozmówców.

Po przyjrzeniu się samemu rdzeniowi - nazwijmy to – ontologicznemu – dialogu, trzeba stwierdzić, że skrót myślowy zawarty w nazwie 'dialog międzyreligijny' może niekiedy poprowadzić nas w niejedną ślepą uliczkę, a to z kolei może przynieść bardzo złe owoce. Co to znaczy?

Ni mniej ni więcej, ale oznacza to tyle, że o dialogu międzyreligijnym nie możemy nic powiedzieć w oderwaniu go od konkretnych osób. Zobaczmy ów słuszny niepokój na przykładzie: Jeśli o dialogu międzyreligijnym wypowiadał się na przykład Ojciec Święty Jan Paweł II, czy Ojciec Święty Benedykt XVI, to była to zupełnie inna wypowiedź niż gdyby, nawet w tym samym stylu wypowiadała się Angela Merkel, czy Donald Tusk.

A zatem po owocach poznajemy wszystko.

W każdym dialogu, a zwłaszcza w dialogu międzyreligijnym, wcale nie chodzi na samym początku o rozmowę, ale o osoby dialogu o ich otwartość na... prawdę.

Cóż to jest prawda? Powiada Piłat i nie chce jej znać. Dialogu więc po prostu nie ma.

Jezus Chrystus szanuje wolność Piłata, jego osobistą rezygnację z dialogu z Synem Boga, jednocześnie odkrywa przed prefektem jego własne, urzędnicze uwikłanie intencjonalne.

A do tego czyni to z Miłością i troską. Taki jest właśnie dialog z Jezusem Chrystusem! Prawdziwy do końca i nie tylko że do końca, ale od samego początku, zanim jeszcze zaczniemy… rozmawiać.

Tego się możemy nauczyć, jeśli mamy w sobie święty głód prawdy.

Katarzyna Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor