Bóg się ukrył [MAKSYMILIAN POWĘSKI]
Piąta niedziela Wielkiego Postu rozpoczyna ostatni okres przygotowań do świąt wielkanocnych. Aż do Wielkiego Piątku krzyże pozostaną zasłonięte/fot. ilustracyjna, Anna Kopeć
W przeciwieństwie do islamu, który twierdzi, że istnienie Allaha jest czymś tak oczywistym, jak istnienie Słońca, katolicka teologia zmaga się z problemem ukrycia Boga. Bóg niejako ukrywa się przed ludźmi. Owszem, daje się poznać, ale w sposób wciąż niedający całkowitej pewności, wciąż za zasłoną - pisze Maksymilian Powęski.
Inne z kategorii
Niedziela, która minęła, rozpoczyna ostatni okres Wielkiego Postu, dawniej zwany Okresem Męki Pańskiej. Tradycja ta zresztą nie zniknęła po reformie, choć zmieniło się rozłożenie akcentów w liturgii, jej treści i symbolice. Zajrzyjmy od ewangelii dawnej na tę niedzielę (J 8, 46 – 59). Rozpoczyna się ona od ostrej polemiki Jezusa z „rzeszami żydowskimi” (określenie pochodzi od świętego Jana). Początek tej dyskusji znajdziemy kilkadziesiąt wersów wcześniej, gdy padają słynne słowa „Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi”. Żydzi poczuli się tym urażeni, bo „a contrario” wynikało z tego, że nie są wolni.
A oni, choć politycznie znajdowali się pod rzymskim panowaniem, uważali się za wolnych, bo jako dzieci Abrahama, niczyimi niewolnikami być nie mogą. Na to Jezus im odpowiedział, że grzesznik zawsze jest niewolnikiem grzechu, a gdyby byli dziećmi Abrahama, spełnialiby jego czyny. W końcu nasz Pan rzuca im w oczy, że szatan jest ich ojcem. Na to oni nie wahają się oskarżyć Syna Bożego (którego jednak w Jezusie nie rozpoznali), że „czarta ma”. Ale Jezus stawia im czoło pytając – Kto z was dowiedzie mi grzechu? Ta dyskusja prowadzi do w końcu do słynnego wyznania przez Chrystusa „zaprawdę powiadam wam, pierwej nim Abraham był, jam jest”, czego oni znieść nie mogli, więc porwali kamienie i chcieli go zabić. Ale „Jezus ukrył się i wyszedł ze świątyni”.
To ostatnie, krótkie, jakże lakoniczne zdanie św. Jana, można by uważać jedynie za opis jakiejś ucieczki Jezusa. Ale cała tradycja liturgiczna widziała w tym coś więcej, skoro z tego niepozornego „ukrył się” czyniła – i czyni do dziś – punkt wyjścia do zasłonięcia w kościołach wizerunku naszego Pana na krzyżu. Pozostaną one zasłonięte aż do Wielkiego Piątku, kiedy to uroczyste odsłonięcie i adoracja krucyfiksu zastąpią przeistoczenie w tej jedynej w ciągu roku, bardzo osobliwej Mszy, którą dawne wieki nazwały „Mszą uprzednio poświęconych darów”. Bo tak właśnie przecież było w tej „Godzinie Jezusa” – najpierw zostawił Pamiątkę tego co się dopiero miało odbyć. Tak czynić przecież może tylko Bóg, który zna przeszłość i przyszłość.
„Zaprawdę Ty jesteś Bóg ukryty, Bóg Izraelów, Zbawiciel!” – woła Izajasz (45,15). Bóg ukryty – po łacinie Deus absconditus – stało się w teologii określeniem jednej z zadziwiających cech Boga chrześcijan. W przeciwieństwie do islamu, który twierdzi, że istnienie Allaha jest czymś tak oczywistym, jak istnienie Słońca, katolicka teologia zmaga się z problemem ukrycia Boga. Istnienie i działanie Boga nie jest tak oczywiste jak to, że dwa razy dwa jest cztery. Bóg niejako ukrywa się przed ludźmi. Owszem, daje się poznać, ale w sposób wciąż nie dający całkowitej pewności, wciąż za zasłoną. „Teraz widzimy niejasno, jako w zwierciadle, lecz później – twarzą w twarz. Teraz poznaję częściowo, lecz później poznam tak, jak i ja jestem poznany”. (1 Kor 13, 12). „Bóg chciał się ukryć. Skoro Bóg tak się ukrył, wszelka religia, która nie powiada, że Bóg jest ukryty, nie jest prawdziwa” – pisał francuski filozof Blaise Pascal.
Dlatego właśnie nigdy nie będziemy mieli dowodu na istnienie Boga tak przekonywującego, by siłą swej logiki „obalał przeciwników na ziemię”. Może dlatego, że gdyby taki dowód istniał, wolność człowieka byłaby tylko pozorna? A może dlatego, że po prostu, jak to genialnie ujął mistrz Jan Twardowski:
Bóg się ukrył dlatego by świat było widać
gdyby się ukazał to sam byłby tylko
kto by śmiał przy nim zauważyć mrówkę
(...)
miłość której nie widać
nie zasłania sobą
Maksymilian Powęski