Wydarzenia 29 Jul 2019 | Redaktor
Peregrynacja relikwi bł. Hanny Chrzanowskiej zakończona. Dlaczego ją wspominać?

My w naszych parafiach staliśmy sie anonimowi. Samotność nie jest problemem osób samotnych i potrzebujących - to jest ich cierpienie. Problem samotności jest problemem osób, które w swoich społecznościach - np. w naszych parafiach - na to pozwalają. [...] Hanna Chrzanowska nie uczyła swoich wolontariuszy wiedzy o instytucjach i procedurach, ale o tym, co samemu można zrobić dla konkretnego człowieka potrzebującego.

Relikwie bł. Hanny Chrzanowskiej nawiedziły w naszej diecezji 39 miejsc i nie tylko kościoły, ale także hospicja, szpitale, domy pomocy społecznej.

Dlaczego trzeba nam wspominać tę niezwykłą patronkę pielęgniarek i pracowników służby zdrowia?

Otóż Hanna Chrzanowska nie zatrzymywała sie tylko na pracy pielęgniarki - zarówno w jej wymiarze praktycznym jak i edukacyjnym. Ona robiła coś więcej, a mianowicie jej posługa polegała także na tym, by pielęgniarskie powołanie wynikało z duchowości człowieka. Z miłosierdzia.

Jak czytamy w jej życiorysie:

"Obdarzona charyzmatyczną osobowością skupia wokół tego dzieła szerokie grono współpracowników i wolontariuszy Są wśród nich pielęgniarki, siostry zakonne, klerycy, księża, lekarze, profesorowie i studenci. Z ich pomocą organizuje dla swoich podopiecznych rekolekcje wyjazdowe, które przywracają chorym radość życia i dodają sił do niesienia codziennego krzyża.

Dzięki jej staraniom upowszechnia się zwyczaj odprawiania Mszy św: w domu chorego oraz odwiedzin chorych w ramach wizytacji duszpasterskich. Wiele uwagi Hanna Chrzanowska poświęca nadal środowisku pielęgniarskiemu, troszcząc się o duchowy i etyczny poziom pielęgniarek położnych. Organizuje dla nich okresowe konferencje i doroczne rekolekcje. Rozpowszechnia wnikliwie ułożony 'Rachunek sumienia pielęgniarki'."

Zobaczmy dokładnie jak starania tej jednej kobiety powodowały, że wspólnota parafialna otwierała sie na chorych i samotnych. Organizować Msze święte w domu chorego jest niezwykłością, a... powinno być to normalnością.

My w naszych parafiach stalismy sie anonimowi. Samotność nie jest problemem osób samotnych i potrzebujących - to jest ich cierpienie. Problem samotności jest problemem osób, które w swoich społecznościach - np. w naszych parafiach - na to pozwalają.

Nikt z nas nigdy nie wie jak potoczy sie jego życie. Wiele spraw wcale nie zależy od nas. A gdy pozostajemy sami, schorowani, opuszczeni i gdy nie mamy nic do zaoferowania drugiemu człowiekowi, a nie mamy rodziny, kto przy nas pozostaje?

Wydaje nam się, że sa od tego odpowiednie instytucje pomocowe. Obalmy ten mit. Instytucje pomagają zapewnić jakies warunki, gdy problem dotyczy na przykład finansów. Wcale nie chodzi tu o nieporadność osoby potrzebującej pomocy, ale na przykład o niemożnośc pracowania chociażby z powodu choroby. Takie dramaty dzieją się w naszych parafiach i wcale nie są rzadkością. Hanna Chrzanowska nie uczyła swoich wolontariuszy wiedzy o instytucjach i procedurach, ale o tym, co samemu można zrobić dla konkretnego człowieka potrzebującego.

Czy my - parafianie - w ogóle zauważamy siebie nawzajem? Nie ma jakiegoś ogólnego schematu jak wygląda cżłowiek potrzebujący pomocy. Bardzo często, albo nawet najczęściej, jest to osoba zadbana. Jest po prostu na przykład chora i samotna. Nie ma siły dojść na spotkania wspólnot parafialnych, albo zwyczajnie poddała się w wierze w ludzką dobroć.

Hanna Chrzanowska uczy nas tego, że to my wszscy mamy szukać siebie nawzajem. Zwłaszcza współcześnie jest to ważne, bo staliśmy się mentalnymi 'niezależnymi' indywidualistami. Tak się realnie dzieje i trwa, ale do czasu, aż sami nie stracimy sił. Oby wtedy były przy nas takie osoby jak bł. Hanna Chrzanowska i obyśmy my wszyscy tacy byli jak ona dokładnie tam, gdzie jesteśmy. W naszych parafiach.

KB

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor