Felieton 16 Sep 2019 | Redaktor
Wstrząsające świadectwo ofiary księdza pedofila. Jak Chrystus zamienił krzyż śmierci w Chwalebny Krzyż [Pełna treść]

Oto wstrząsające świadectwo [pełna treść] wygłoszone przez uczestnika Drogi Krzyżowej, która odbyła się 14 września 2019 r., podczas wydarzenia Polska Pod Krzyżem we Włocławku.

To było przy stacji X - JEZUS Z SZAT OBNAŻONY

"Jestem osobą wykorzystana seksualnie przez księdza. Ktoś, do kogo miałem zaufanie i w najbardziej bezpiecznym dla mnie miejscu, którym był Kościół... Jakby ktoś życie mi odebrał. Rzucił na nie cień.

A przykazanie mówi nie zabijaj...

Została zgwałcona moja czystość i niewinność Dziecka Bożego.

Zostałem okradziony z godności człowieka z tej godności dziecka Bożego. Jakby ktoś zdarł ze mnie cały sens życia.

Czułem się nagi i bezbronny. Czułem się jak trędowaty. Jak ktoś, przed kim zakrywa się twarz. Moje życie stało się przeklęte. Jak to drzewo krzyża, na którym przecież wieszało się łotrów. Tych najgorszych. Tak się czułem. Najgorszy...

I nic nie zapowiadało, żeby się to miało zmienić. Znikąd nie było pomocy.

Odszedłem od Kościoła, od Sakramentów. Porzuciłem liturgiczną służbę ołtarza.

Tak. Byłem ministrantem. Dziesięć lat.

Narkotyki... Alkohol... Życie rozwiązłe... Ledwo skończyłem szkołę. Studiów już nie dokończyłem.

Tak żyłem przez prawie dziesięć lat, nękany przez tego księdza.

Szantażowany. Manipulowany. Wykorzystywał swój autorytet i to, że w naszym domu ksiądz miał naprawdę wiele do powiedzenia. Liczyliśmy się ze zdaniem księdza.

Jakież to cierpienie... Jakaż ciemność... Samotność... Wstyd... Poczucie winy...

Autodestrukcja.

Autoerotyka.

I ten... wstyd. I samotność.

Taki ciężar.

Mówili mi: "Walizka jest twoja za ciężka. Wracaj do świata"

I dalej... bez pomocy.

W tej rozpaczy Pan posłał do mnie swojego Anioła, który zaprowadził mnie na katechezy.

Słuchałem raz... drugi... trzeci... I doznawałem pocieszenia, jakiego nikt i nic nie mogło mi dać.

Spowiedź. Eucharystia. Słowo Boże.

Na nowo budowane zaufanie do księży.

To wszystko napełniało mnie na nowo sensem życia.

A bracia we wspólnocie dawali wsparcie. I nikt nie odrzucał. Przynajmniej nikt nie mówił.

Pan Jezus zaprosił mnie, abym pozwolił Mu przemienić ten... ten krzyż..., na którym, wieszało się łotrów, tą przeklętą moją historię w chwalebny Krzyż.

W tym roku mija dwadzieścia lat jak wróciłem do Kościoła. Jakże jestem wdzięczy Bogu za to. I za tego Anioła, który mnie zaprowadził na te katechezy w neokatechumenacie.

I rzeczywiście ten krzyż śmierci, zaczął stawać się Krzyżem Chwalebnym.

Urzekł mnie Pan Bóg Swoją miłością na nowo. Dawał łaskę za łaską. Odbudowywał fundament wiary. Odbudowywał obraz Siebie we mnie i tą moja tożsamość, jako człowieka, jako dziecka Bożego, uzdrawiał, pomagał [niezrozumiałe] siebie, choć krzyż, który noszę od prawie trzydziestu lat przysparza nadal ogromnego trudu i bólu.

Także w związku z tym jak jesteśmy postrzegani w Kościele, ja i inne ofiary.

Dziś jestem mężem, który ma wspaniałą żonę, która mi pomaga przechodzić te moje koszmary i kryzysy duchowe. Jestem ojcem kilkorga dzieci.

Choć nie obeszło się bez bardzo poważnego kryzysu i próby samobójczej.

Doświadczyłem kilka razy egzorcyzmów, modlitw wstawienniczych i namaszczenia chorych.

I to mi bardzo pomogło.

Rzeczywiście jest to walka. Walka duchowa.

Od pięciu lat jestem wolny od narkotyków i alkoholu za łaską Pana Boga i naprawdę przy odrobinie mojej walki.

Dziś widzę to. Bóg walczył za mnie i ze mną.

Nienawidziłem Kościoła i księdza, który mnie skrzywdził.

Nienawidziłem siebie.

Swoją miłością Bóg powoli, dzięki swojemu Słowu, dzięki tym braciom, którzy mnie wspierali, mówił do mnie i powolutku zapraszał do... przebaczenia.

Aż w końcu...

Zobaczyłem, że Pan Jezus zbawił także tych najgorszych.

Że nie skreśla nikogo i tak, jak pomaga mi, tak chce pomagać tym, i zbawić tych, którzy czynią obrzydliwe rzeczy.

Że cierpi z tymi, którzy cierpią.

Ale przyszedł na świat i cierpiał tę mękę za tych, którzy się źle mają i za złoczyńców.

I dał Bóg mi Słowo, w którym zobaczyłem, że...

ten ksiądz jest...

moim bratem.

Że Bóg tego księdza także zrodził z miłości i dla życia wiecznego. I chce abym miał jedność z tym bratem.

Poczułem to głęboko, w sercu, i nie dawało mi to spokoju.

Słowa Ewangelii mówią, że nie siedem razy ale że siedemdziesiąt siedem razy na dzień mam przebaczać.

Spotkałem się z tym człowiekiem.

I zaniosłem mu moje przebaczenie.

Miłujcie waszych nieprzyjaciół i czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą.

Wiem, że wiele osób skrzywdzonych przez księży odeszło z Kościoła. I w sposób cywilny dochodzą swoich praw. Nie winię ich za to i zapraszam was też do tego, NIE WIŃCIE ICH ZA TO.

Oni potrzebują realnej pomocy.

UWIERZCIE MI, ŻE UDRĘKI CIEMNOŚCI, ZWĄTPIENIA MAJA TAKA SKALĘ, ŻE GDY NIE MA BOGA W TEJ RANIE, ŁATWO JEST ZNIENAWIDZIĆ KSIĘDZA, KOŚCIÓŁ, ALE RÓWNIEŻ WIERZĄCYCH W BOGA.

Jestem to dziś dzięki Panu mojemu Jezusowi Chrystusowi, który wiele razy pozwalał mi się przytulać do Niego i wchodzić w tą drogę krzyżową, w której najwięcej doznawałem pocieszenia.

Wielokrotnie szedł ze mną lub niósł mnie w tej drodze krzyżowej.

I On mnie uratował.

Dziś mogę powiedzieć:

Chwalebny Krzyż Zmartwychwstałego Pana,

Jego rosa mnie ożywia

Jego powiew mnie użyźnia

W Jego cieniu postawiłem mój namiot

W trwodze Tyś Obroną

W potknięciu Podporą

W zwycięstwie Koroną

W walce Tyś Nagrodą

Drzewo Życia wiecznego

Podpora wszechświata

Kościec ziemi

Twój wierzchołek sięga Nieba

A w Twoich ramionach otwartych

Jaśnieje miłość Boga"

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor