Felieton 11 Jul 2019 | Redaktor
Vinncent Lambert nie żyje, rodzina podzielona - oto jak spełniają się Słowa Boga

"Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej». Łk 12, 49 - 53

Dziś rano zmarł Vincent Lambert, który 2 lipca, mimo protestów wielotysięcznych tłumów, przestał byc karmiony.

Ekspertyzy wykazywały stan minimalnej świadomości. Vencent odbierał sygnały z zewnątrz, samodzielnie oddychał, reagował na bodźce, płakał. Nie był w stanie tylko komunikować się z otoczeniem i musiał być karmiony oraz pojony przez specjalną aparaturę. 2 lipca przestał być odżywiany, mimo wieloletniej walki rodziców o jego życie, jego rodzeństwo, żona i ekipa lekarska stwierdzili, że on nie chce żyć.

Dyrekcja uniwersyteckiego szpitala w Reims nie pozwalała rodzicom na przewiezienie go w inne miejsce, gdzie zapewniona miałby specjalistyczną opiekę, która polegałaby na próbach przywrócenia świadomości i sprawności.

Modlił się papież wraz z milionami ludzi o ratowanie jego życia, 130 tys. osób podpisało petycję do prezydenta Macrone, wielu manifestowało, sprawy ciągnęły się w europejskich trybunałach.

Dziś batalia skończona. A nie była to pierwsza próba uśmiercenia Vencenta.

Zobaczmy dramat rodziców Lamberta - katolików. Chcieli uratować syna, matka Vincenta mówiła głośno, że nigdy nie zgodzi się na zabicie jej dziecka. To jest jej syn, a nie zwierzę.

Pozostałe dzieci - pięcioro rodzeństwa Vincenta oraz jego żona uznali, że życie jego nie ma sensu i że on sam by nie chciał takiego życia.

W obliczu stanowionego przez człowieka prawa, człowiekowi odmawia się pożywienia, uśmierca się go w szpitalu uniwersyteckim, w Europie, na podstawie domniemanych odczuć ludzkich.

Sytuacja rodziców Vincenta Lamberta jest aktualnym spełnieniem dramatycznych słów Jezusa Chrystusa:

"Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej». Łk 12, 49 - 53

Bóg nigdy nie jest powodem rozłamu. Przyczyną każdego rozłamu jest fałsz i nienawiść, bez względu na to, czy uświadomione czy nie. Nie można iść na kompromis, który jest z fałszu. To nie jest żaden kompromis, ale brak miłości.

Rodzice Vincenta Lamberta stoczyli wieloletnią walkę, ale nie tylko o życie swego syna, ale o wszystkie swoje dzieci, aby żyły w prawdzie. Taka walka o prawdę trwa przez całe życie i mężni są ci, co się nie poddają, nawet gdy muszą powiedzieć 'nie' swoim własnym dzieciom. Ale mówienie 'nie' w sytuacjach, gdy trzeba, jest najwyższym wyrazem miłości, a kosztuje to takiego rodzica niewyobrażalne cierpienie.

Są sprawy, których nie da się poznać zmysłami, ale rozum, który rozeznaje prawdę jest w stanie ją poznawać. Odróżnić uporczywą terapię od po prostu rehabilitacji chorego człowieka. Ten sam rozum odsyła do wewnętrznego rozeznania takich sytuacji w woli Boga, która nie jest niepoznawalna, wystarczy chcieć ją poznać. Tak rozeznawali rodzice Vincenta - katolicy.

Przykład Vincenta Lamberta jest nagłośniony. Ile jednak jest takich ludzi, za którymi nikt się nie wstawi umiera po cichu, bo ktoś za nich uznaje, że tego chcą?

A ostatni przykład dziewczynki, która zadecydowała o samobójstwie i dokonała tego ze wsparciem najbliższych i lekarzy? Nikt nie powiedział jej, że jest Bóg? Nie poszukał pomocy dalej niż tylko w jedynie uznanym przez siebie systemie?

Dokąd zmierzamy?

KCh

foto: zdjęcia udostępnione przez przyjaciół Vincenta Lamberta - facebook

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor