Felieton 21 Oct 2019 | Redaktor
Trzy drogi do utraty wiary

W zreformowanej liturgii czyta się dzisiaj ewangelię, która kończy się dramatycznym pytaniem Zbawiciela: „Wszakże gdy przyjdzie Syn Człowieczy, czy znajdzie wiarę na ziemi?”

Dlaczego Pan Jezus stawia to pytanie? Przecież wiara jest łaską, a zatem mają ją ci, którzy tę łaskę otrzymali — powiedziałoby wielu współczesnych ateistów, którzy często tłumaczą brak wiary tym właśnie, że ponoć łaski tej nie otrzymali. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ Bóg nie odmawia tej łaski nikomu, kto z dobrą wolą przychodzi do Niego i przyjmuje sakrament chrztu. Gdybyśmy powiedzieli że nie otrzymaliśmy łaski wiary, mimo przyjęcia sakramentu chrztu, winni byśmy byli tego grzechu, o którym pisze święty Jan: „czynimy Go kłamcą i nie masz w nas słowa Jego” (por. 1J 1, 10).

Czytelnicy którzy bardziej systematycznie zaglądają do tej rubryki [od. red.: 'religia', TB] zapewne wiedzą, że lubię przywoływać czytania z dawnej liturgii, a na dziś przypada tam ewangelia przedziwnie komplementarna do przytoczonego przed chwilą zdania. Jest to perykopa zapisana u świętego Mateusza w rozdziale 22, gdzie przytoczona została przypowieść o królu, który zaprosił wielu na ucztę weselną. Gdy uczta była gotowa, zaproszeni nie przyszli. Mało tego, zabili tych, którzy byli posłani, aby o zaproszeniu przypomnieć. Jezus mówi więc, że król „rozgniewał się i posławszy wojska swoje wytracił onych mężobójców a miasto ich podpalił”.

Jest to wyraźna aluzja do historii, która wydarzyła się rzeczywiście, a którą Chrystus tu przepowiada, mianowicie do zburzenia Jerozolimy w roku Pańskim 70. Zaproszonymi na wesele byli oczywiście synowie narodu wybranego — Izraela.

Dalsza część przypowieści mówi o tym że król kazał na swoją ucztę zaprosić wszystkich, których napotkają słudzy na drogach: „ złych i dobrych”. Mowa tu oczywiście o poganach, którzy przyjęli później chrześcijaństwo. I wreszcie zakończenie tej przypowieści mówi o epizodzie, w którym król ujrzał na uczcie człowieka niemającego szaty godowej. Kazał sługom związać go i wyrzucić do ciemności zewnętrznych, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów. Oznacza to człowieka, który przyjął chrześcijaństwo, ale utracił szatę gotową, czyli łaskę uświęcającą, przez ciężkie grzechy i nie odzyskał tej łaski w sakramencie pokuty.

Przywołuje tę dawniejszą ewangelię dlatego, że ona właśnie mówi o pierwszej drodze, na której można utracić wiarę. Tą drogą jest grzech. Człowiek który wikła się grzechy ciężkie nie chcę z nich wyjść, traci szatę godową czyli łaskę uświęcającą i następnie łatwo traci wiarę. Mówi się nawet o tym, że jeśli ktoś nie żyje tak jak wierzy, to zaczyna wierzyć tak jak żyje, czyli tworzy sobie wiarę według własnych uczynków. Ale to już nie jest wiara w Boga żywego, nie jest to wiara która daje zbawienie. Zauważamy więc pierwszą drogę, która prowadzi do tej sytuacji, o którą pyta Chrystus (czy znajdzie wiarę na ziemi?). Tą drogą, która nas od wiary odwozi, jest grzech śmiertelny i pozostawanie w nim.

Drugą drogą, która łatwo prowadzić może do utraty wiary jest oparcie jej na kiepskim fundamencie. Warto tu przypomnieć inny obraz ewangeliczny — domu zbudowanego na skale i domu zbudowanego na piasku. Jeśli przyjmiemy, że tym domem jest właśnie wiara człowieka, to fundament oparty na skale jest wiarę katolicką przyjętą tak, jak ją definiuje katechizm, a więc: „Wiara jest to (...) przylgnięcie naszego rozumu do tego co Bóg nam objawił, szczególnie rzeczy dotyczących Jego samego i Jego woli, tak by pewnego dnia mógł On należeć do nas, jako przedmiot naszego doskonałego szczęścia” (Tomasz Pegues, Katechizm według Summy teologicznej świętego Tomasza z Akwinu, Ząbki, bez roku wydania).

Zwróćmy uwagę na to, co w tym cytacie podkreśliłem. Ma to być przylgnięcie rozumu, połączone z decyzją naszej woli. Uczucia, emocje, przeżycia, mają tu drugorzędne znaczenie. Mogą w ogóle nie występować, mogą nawet buntować się i występować przeciwko naszemu rozumieniu i wyborowi. Ważny jest akt rozumu i decyzja. Decyzja ta musi oczywiście być stale podtrzymywana — bo „będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego. Ale kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony” (Mk 13, 13).

Dlatego niestety wielu kaznodziei, idąc za protestancką herezją, kładzie kiepski fundament pod wiarę, twierdząc, że ma ona być jakąś „osobistą relacją z Jezusem”, co nie jest do końca określone, ale większości wiernych kojarzy się z emocjonalnym przeżyciem i takiego przeżycia szukają. Wiara oparta na przeżyciu, nastroju, emocji, jakimś wewnętrznym doświadczeniu, jest wiarą płytką. Droga do wiary prawdziwej i głębokiej wiedzie przez wspomniane „przylgnięcie rozumu” do prawd Bożych. Dlatego nie mówił Zbawiciel, że od sideł szatańskich wyzwoli nas uczucie, emocje, przeżycia, czy relacje. Powiedział natomiast „prawda was wyzwoli”. Zawierzenie chwiejnym emocjom i przeżyciom jest drugą po grzechu drogą do utraty wiary.

Jest wreszcie trzecia droga utraty wiary, najbardziej chyba subtelna i niebezpieczna. Pisał o niej filozof Mieczysław Gogacz: „jest [to] załamanie się życia religijnego wtedy, gdy właśnie ono się pogłębia, gdy wchodzi w etap biernego oczyszczenia. Intelekt, który nie ufa Objawieniu i którego w pełni nie rozumie, nie znajduje oparcia w swej wiedzy”. Jest to przejście przez próbę wiary, próbę, którą opisywali niemal wszyscy wielcy święci.

Droga do zjednoczenia z Bogiem nie jest prosta i wygodna, przeciwnie, miejscami straszna i mroczna. Zwłaszcza pierwsza z tych prób bywa najbardziej niebezpieczna. Człowiekowi wchodzącemu w tę „noc” zdaje się, że trudności, których doznaje, świadczą o nieprzyjęciu przez Boga ofiarowanej Mu ludzkiej miłości. Dramat osób tracących wiarę na tym „progu” życia duchowego wynika często z braku cierpliwości i wytrwałości, tak charakterystycznego w naszych czasach. Bywa też wynikiem, niestety, braku odpowiedniego kierownictwa duchowego. Mieczysław Gogacz pisze w tym kontekście, że dróg wyjścia nie poszukuje się zazwyczaj tam, gdzie się powinno. Tego gdzie ich szukać „uczy [...] metafizyka bytu, której nikt na ogół nie studiuje i uczy [...] teologia dogmatyczna, której też prawie nikt nie zna. I co gorsza, nie umieją tego dobrze nasi spowiednicy”.

„Wszakże gdy przyjdzie Syn Człowieczy, czy znajdzie wiarę na ziemi?”

Maksymilian Powęski

źródło: Tygodnik Bydgoski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor