Felieton 27 Sep 2018 | Redaktor
„Wszyscy artyści to…” – ale może nie wszyscy?

Pamiętają Państwo tekst z piosenki Kazika, kim są wszyscy artyści? Komu jak komu, ale Kazikowi autentyczności i spostrzegawczości oraz bystrego słowotwórstwa nie można odmówić. Zauważa, pisze i… wyśpiewuje! Wulgaryzmy /zdanie osobiste/ nie są interesujące, ale treść i owszem.

Czy artyści oddają się, za co, i przede wszystkim komu? To można łatwo sprawdzić. Po owocach widać, na przykład po seksualizacji teledysków. Czy pozostały jeszcze jakieś tzw. popularne artystki, które nie epatowały swoim ciałem, na różne sposoby? Wprost lub specyficznie kokieteryjnie, jakby koniecznym był fakt kompatybilności wyglądu i głosu?

Tylko po co to całe przerośnięte show??? /Nie mówimy o uczciwym pięknie, które po prostu jest kobiecością bez blichtru/.

Zapewnienia, że nie łączy się tzw. artyzmu, kultury z polityką są bzdurą nad bzdurami, choć pewnie są i tacy, którym się udaje rzeczywiście tworzyć z dystansem. Jak to wygląda:

Artysta tworzący tekst, może pisać o chmurach, o amebie zielonej, o piasku nad morzem o… słodyczach, za którymi kwiczy… i rzeczywiście jest wtedy niepolityczny. Niekiedy wręcz ma tak robić, aby przetrwać na scenie, a wtedy i takie zamówienie bywa niekiedy właśnie… polityczne. Cóż za komplikacja? A jednak.

Ale wróćmy… artyści wypowiadają się jednak najczęściej… antropologicznie. Każde emanowanie liryczne uczuciami, pokazuje jakąś konkretną postawę wobec pewnych sytuacji. Najczęściej określone bywają refleksje po rozstaniu z kimś tam. Albo bywa ambitniej, wtedy wyśpiewuje się parapsychologiczne analizy, bardziej lub mniej subtelnie wychylające się z metafor, epitetów wyśpiewywanych na scenach jako te głębsze i bardziej ambitne, bo niejako charyzmatyczne – cokolwiek to znaczy w przypadku sceny.

Komentarze

Pamiętają Państwo tekst z piosenki Kazika, kim są wszyscy artyści? Komu jak komu, ale Kazikowi autentyczności i spostrzegawczości oraz bystrego słowotwórstwa nie można odmówić. Zauważa, pisze i… wyśpiewuje! Wulgaryzmy /zdanie osobiste/ nie są interesujące, ale treść i owszem.

Czy artyści oddają się, za co, i przede wszystkim komu? To można łatwo sprawdzić. Po owocach widać, na przykład po seksualizacji teledysków. Czy pozostały jeszcze jakieś tzw. popularne artystki, które nie epatowały swoim ciałem, na różne sposoby? Wprost lub specyficznie kokieteryjnie, jakby koniecznym był fakt kompatybilności wyglądu i głosu?

Tylko po co to całe przerośnięte show??? /Nie mówimy o uczciwym pięknie, które po prostu jest kobiecością bez blichtru/.

Zapewnienia, że nie łączy się tzw. artyzmu, kultury z polityką są bzdurą nad bzdurami, choć pewnie są i tacy, którym się udaje rzeczywiście tworzyć z dystansem. Jak to wygląda:

Artysta tworzący tekst, może pisać o chmurach, o amebie zielonej, o piasku nad morzem o… słodyczach, za którymi kwiczy… i rzeczywiście jest wtedy niepolityczny. Niekiedy wręcz ma tak robić, aby przetrwać na scenie, a wtedy i takie zamówienie bywa niekiedy właśnie… polityczne. Cóż za komplikacja… a jednak.

Ad rem. Artyści wypowiadają się jednak najczęściej… antropologicznie. Każde emanowanie liryczne uczuciami, pokazuje jakąś konkretną postawę wobec pewnych sytuacji. Najczęściej określone bywają refleksje po rozstaniu z kimś tam. Albo bywa ambitniej, wtedy wyśpiewuje się parapsychologiczne analizy, bardziej lub mniej subtelnie wychylające się z metafor, epitetów wyśpiewywanych na scenach jako te głębsze i bardziej ambitne, bo niejako charyzmatyczne – cokolwiek to znaczy w przypadku sceny.

Tylko, że w kulturze przez ostatni wiek /wieki?/ doszło do kompletnego wywrócenia porządku. Scena stała się celebracją, niemal ołtarzem, albo katedrą pseudo - filozoficzno – ideologiczną. Bywa często tak, że w ten sposób buduje się bożki.

Tylko, że każdy bożek jest oszustwem. Dlaczego? To proste, bo nie jest Bogiem, ale bardziej lub mniej świadomie czasem ktoś chce go udawać. Po owocach poznajemy o co chodzi, byle nie za późno.

Na przykład tzw. celebryci w rolach arbitrów od spraw wielu to kompletny absurd. Ubóstwienie i …kult ma się nijak do podziwiania piękna w sztuce. Chodzą i mówią do kamer na przykład o tym, że sztuka i kultura są ponad (bo widzimy chyba już wszyscy że ‘ponad’, a nie nawet już ‘poza’) polityką. Ale to nieprawda.

Gdyby tak było, graliby wszędzie, a czasem na przykład w Opolu jedni nie grają a inni tak. Dlatego właśnie są polityczni! Nie oceniamy tego faktu z pozycji – kto ma rację… Opole nas wcale niech nie interesuje w tym temacie. Chodzi o same postawy.

Jasno trzeba powiedzieć, że po emanacji ‘cierpień’ kilku aktorów przy okazji różnych na przykład marszów wolności, przyszedł czas na ‘cierpienia’ śpiewaków. Wszystko jest w tym tak polityczne, że aż ciężko uwierzyć, że niektórzy śpiewacy to wciąż nie posłowie!

Przy okazji zauważmy szczerze: wszystkie programy typu talent show pokazały to, co od dawna wiedzą ci, którzy choć trochę zajmujący się sztuką. W Polsce, tak jak na całym świecie, utalentowanych ludzi z ogromnymi możliwościami muzycznymi, aktorskimi jest wielka liczba! Ogromna! Dlaczego? Bo to jest dar, którym cieszymy się w spotkaniach lokalnych, międzyludzkich relacjach. Po prostu będąc blisko siebie i służąc sobie nawzajem tym, co mamy. Talentem również.

Chorym stała się logika kreowania tylko niektórych na tzw. 'wybitnych', ale to jest logika tego świata. Technika znana od wieków, na przykład Neron bardzo dobrze to praktykował. To proste, scentralizowaną małą grupką idoli, która ma silne oddziaływanie wielu, łatwiej kierować, niż tysiącami utalentowanych ludzi, rozsianymi po całym kraju.

Tylko, że takie wypaczenie niszczy głębię człowieka, zarówno artysty, jak i słuchających. Nikt tak naprawdę nie będzie czuł się dobrze w roli bożka dla drugiego człowieka, choć będzie się we wszystkich wywiadach zapierał, że nie o to mu chodzi. Może i nie chodzi, ale wpada łatwo w tę pułapkę i to widać. Tak samo każdy tzw. fan nie będzie szczęśliwy nawet gdyby jego idol – pozwalał mu/jej ze sobą przebywać nieustannie.

Czy artysta ma prawo do swego zdania w sprawach politycznych? Oczywiście, przecież każdy człowiek ma. Jak Kazik śpiewał swego czasu: „Wałęsa, oddawaj moje 100 mln” – to było zdanie polityczne. Jak jakaś artystka promuje aborcję, to jest to zdanie polityczne o ustawie dotyczącej zakazu aborcji. Nie ma co mydlić oczu, że jest się ponad. Ponad to znaczy gdzie?

Jednak w całym tym galimatiasie od wielu lat niezauważeni medialnie pozostają artyści, którzy nie zarabiają na sztuce, którzy nie są promowani i prawdziwie tego nie chcą. Nawet się nad tym szczególnie nie zastanawiają, ale po prostu spotykają się z ludźmi, służą talentem i są do końca autentyczni. Doceniajmy właśnie takie koncerty, gdzie śpiewa do nas człowiek, nie bóstwo.

Liczne tzw. ‘Jam session’, na których spotykają się lokalni muzycy i naprawdę grają pięknie, improwizują i bawią publiczność szczerością, to są skarby kultury. Szkoda że pieniądze, które pompuje się w jakieś Opola, nie idą na takie właśnie małe ośrodki. Artyzm lokalny jest piękny, nie musi być wybitny, choć wielokrotnie jest! Taki artyzm jest po prostu autentyczny, prawdziwy.

Katarzyna Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor