Felieton 27 Jul 2018 | Redaktor
Jak Bóg przemówił w smaku dwóch najmniejszych jagód

Było to w sierpniu 2014. Całą grupa szliśmy przez Góry Sowie. Po drodze, na jednym ze zbocz nasz przyjaciel franciszkanin odprawił Mszę święta pośród sosen i skał. Pień starego drzewa był pięknym ołtarzem i doprawdy było tam nasze wspólne kazanie na górze!

Po Mszy ruszyliśmy dalej. Na szczytach zatrzymywaliśmy się zachwyceni widokami. Trasy którymi przemierzaliśmy kolejne widnokręgi obfitości piękna przyrody wiodły nas przez dzikie drzewostany i skały, które jakby na przekór wszystkiemu nie dawały się stamtąd ruszyć od setek lat.

Nagle pośród skał zaczęły wyłaniać się całe połaci jagodzin. Zielone krzaczki, niby przy ziemi, a jak krzyczały: weź! zerwij! jestem dla ciebie! Kilku z nas rzucało się w ocean zielonych listków i rzeczywiście z apetytem jadło bez końca, zwłaszcza dzieci.

Było z nami tam również pewne rodzeństwo: Jubila i Jonatan, nastoletnie dzieci naszych przyjaciół z Czech. Nie pamiętam ile oni czasu spędzili w tych jagodach, ale miałam wrażenie, że to nie oni pochłaniali owoce, ale te owoce pochłaniały ich! Nastoletni brat i siostra, a jak dwa maleństwa pod skałami… wśród zielonej delikatności górskich lasów, z posiniałymi od jagód ustami… Po prostu to są TE momenty, których nie wolno nam nie zauważać!

Schodziliśmy z gór i cała nasza grupa rozciągnęła się tak, że jedni drugich już nie widzieli. Gdy tak wędrowałam trochę kontempacyjnie – jak to przy górskim zmęczeniu bywa, z krzaczków jagodzin, wyskoczyli piękni Jubila i Jonatan. I właśnie ten młody chłopiec podszedł do mnie, otworzył przede mną dłoń, na której leżały dwie małe czarne jagody. Przyniósł mi je i dał do zjedzenia.

Byłam niezwykle zaskoczona! Dlaczego?

Podczas naszych wspólnych dwutygodniowych wakacji w górach codziennie zastanawialiśmy się nad kolejnymi częściami Mszy Świętej. Wg planu mieliśmy rozmawiać dziś o...

Ale o tym za chwilkę.

Wróćmy do Jonatana. Zamarłam widząc dwie piękne, ale malutkie jagódki na dłoni chłopca. Bo wiecie co pomyślałam? Uderzyła mnie dziwność tego wydarzenia. Zrozumcie:

Przecież tam wszędzie było takie mnóstwo jagód!!! W każdej niemal sekundzie podczas drogi mogłabym się lekko i bez wysiłku pochylić i sobie zerwać tyle, że miałabym ich pełno! Dla siebie.

Mogłam się nimi samodzielnie spokojnie przejeść!

Tylko że żadna z zerwanych własnoręcznie jagód nie smakowałaby nigdy tak wspaniale jak te dwie najmniejsze, ofiarowane przez Jonatana!

Na następny dzień przyszło oświecenie. Rozmawialiśmy o OFIAROWANIU.

Bóg 'przemówił' jednak taką myślą:

„Tak samo jak jagody, które mogłaś sobie po prostu wziąć sama, bo należały tamtego dnia do ciebie, tak samo Ja Bóg, mogę sobie wszystko brać, bo należy do Mnie. Ale tak jak wielką przyjemność sprawiło ci otrzymanie dwóch małych jagód, spośród morza tych owoców, jednak dobrowolnie ofiarowanych ci od Jonatana, tak właśnie chcę otrzymywać dary od każdego z was podczas Mszy Świętej.

Tak po prostu, od was, od moich ukochanych przyjaciół! To nieważne, że wszystko należy do Mnie, Ja pragnę podczas każdej Mszy Świętej darów od Was ludzi i wybranych przez was w wolności, darowanych dla Mnie z Miłości. Kocham z Wami być i otrzymywać od Was to, co chcecie mi dawać. Dokładnie WSZYSTKO, co chcecie mi dawać, choćby było najmniejsze."

Wspomnienie

Katarzyna Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor