Felieton 14 Sep 2015 | Redaktor
Europa straciła odwagę bycia sobą

Solidarność europejska trzeszczy w szwach. Bezprecedensowy exodus uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki z desperacją wdzierających się do Europy, postawił Unię Europejską przed problemem w zasadzie nierozwiązywalnym. Nie ma bowiem takiej siły, która powstrzymałaby ludzi uciekających przed śmiercią i wojną. Żadne góry i morza nie będą dostateczną przeszkodą dla tych, którzy szukają bezpiecznej przystani dla siebie i swojej rodziny, choć szlak ku ziemi obiecanej znaczyć będą ciała nieszczęśliwców, którzy nie dotrą do celu.

Europa stoi dzisiaj przed wyzwaniem, które zaczyna przerastać jej siły. I nie chodzi tutaj o aspekt ekonomiczny, bo z tym można sobie na różne sposoby radzić, ale o pytanie, dla kogo ma być Europa? Kestia ta nie jest już tylko narracją radykalnej prawicy, ale również środowisk zdecydowanie bardziej umiarkowanch, przerażonych skalą problemu. To, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, dzisiaj spełnia się na naszych oczach - państwa europejskie zaczynają budować mury i zasieki, wysyłać wojska na swoje rubieże oraz wprowadzać kontrolę graniczną.

Opinia publiczna bombardowana skrajnie różnymi obrazami nie wie, czy ma już do czynienia z podbojem islamskim, czy jedynie histeryczną reakcją tych, dla których każdy obcy to oczywisty wróg. Migające obrazy umęczonych ludzi z jednej strony i manifestujący na ulicach zwolennicy szariatu z drugiej, martwy chłopiec na plaży kontra brodaty islamista z maczetą w ręku. Dawno już współczucie i nienawiść nie stanęły naprzeciw siebie tak blisko. Dwie potężne emocje zdolne przenosić góry, zaczynają wyznaczać dzisiaj rytm Europy.

Wystarczy iskra, by Europa pogrążyła się w chaosie. Jeden zamach w wykonaniu islamskiego fanatyka – a o to jak wiemy nie trudno – może pociągnąć za sobą niewyobrażalne skutki. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by przewidzieć, co się stanie, kiedy telewizję i internet zaleją zdjęcia zabitych dzieci czy ojca rozdzieranego bólem po stracie najbliższych. Kto wówczas zapanuje nad gniewem i nienawiścią Europejczyków do współwyznawców zamachowca? Czy taki scenariusz jesteśmy w stanie dzisiaj wykluczyć?

Spokój w Europie minął bezpowrotnie. Minął dlatego, że Europa straciła nad sobą kontrolę. Nie wie kogo ma w swoich granicach, a nawet jeśli wie, to poprawność polityczna nie pozwala jej głośno tego powiedzieć, nie wspominając o podjęciu konkretnych kroków zaradczych. Europa staje się kontynentem podzielonych Europejczyków, szybko redukujących swoją europejską tożsamość do formatu „moja chata z kraja”. Europa straciła odwagę bycia sobą. Jest dzisiaj tak naprawdę nie wiadomo czym.

Odcięła się nie tylko od swoich korzeni, tkwiących w antyku i chrześcijaństwie. Odcięła się, co paradoksalne, od założycieli swojej jedności – Schumana czy de Gasperiego. Stając dzisiaj naprzeciw wielkiego wyzwania nie ma cywilizacyjnego oręża. Nie ma duchowego lepiszcza. Jest sypka i miałka.

„Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej właśnie chrześcijańskiej samoświadomości.”

Słowa, które wypowiedział Jan Paweł II 3 czerwca 1997 w Gnieźnie wciąż brzmią niepokojąco aktualnie. Wciąż są, niestety, wołaniem na puszczy.

Maciej Eckardt

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor