Felieton 27 Apr 2016 | Redaktor
W modlitwie uwielbienia człowiek zapomina o sobie – wywiad

O początkach Bydgoskich Wieczorów Uwielbienia, ludziach z talentem, których przysyła Duch Święty i o tym, dlaczego modlitwa uwielbienia jest dobra, z Januszem Staneckim, inicjatorem BWU, rozmawia Patrycja Łuźniak.

Patrycja Łuźniak: Czym jest modlitwa uwielbienia?
Janusz Stanecki: Modlitwa uwielbienia jest przede wszystkim modlitwą odrzucenia egoizmu. Jest to modlitwa, w której nie JA jestem w centrum. Nie dziękuję za coś, nie przepraszam, bo JA coś zrobiłem i nie proszę, bo JA czegoś chcę. Dlatego modlitwa uwielbienia jest taka dobra: człowiek zapomina o sobie i staje przed Panem Bogiem, uwielbiając Go.

– A co to takiego Wieczory Uwielbienia?
– Jest to czas przedłużonego uwielbienia, które jest częścią Mszy świętej. Wieczory często odbywają się po Mszy św. i my po prostu przedłużamy ten czas. To nabożeństwo, podczas którego kluczową rolę odgrywają muzyka i śpiew. Pomiędzy pieśniami jest czas na adorację indywidualną, jest też modlitwa prowadzona przez mikrofon, która ma jakby naprowadzić, pomóc osobom, które przyszły. To czas, w którym każdy z nas ma przestrzeń do tego, żeby wielbić Pana Boga. Ważne jest też Słowo Boże, które danego dnia jest czytane w kościele. Ma nas ukierunkowywać na to, czego chce od nas Pan Bóg. Staramy się, aby ta przestrzeń była różnorodna: bo jeden przyjdzie po prostu śpiewać, inny będzie się modlił w duchu. Są różne płaszczyzny i różne przestrzenie, każdy Wieczór Uwielbienia jest inny i każdy jest przygotowywany zupełnie na nowo. Chociaż oczywiście korzystamy z naszych poprzednich doświadczeń.

– Jak to się stało, że zapoczątkowałeś Wieczory Uwielbienia w Bydgoszczy?
– Wraz z rodziną byliśmy na rekolekcjach Domowego Kościoła w Kłaninie koło Karwi. W ramach wspólnoty DK była tam mniejsza wspólnota charyzmatyczna „Ogień Boży”, która w pewien sposób nadawała charakter rekolekcjom poprzez codzienną wieczorną modlitwę uwielbienia. Z początku nie mogłem pojąć, o co chodzi w tej modlitwie i miałem do niej ogromną awersję. Spoglądałem na tych ludzi i myślałem sobie: to jakaś banda świrów modlących się z uniesionymi rękoma. Jednak któregoś wieczoru zmusiłem się, aby pójść na ten tak bardzo niechciany przeze mnie punkt programu. Z początku stałem przed oratorium, w którym odbywała się modlitwa uwielbienia, byłem wkurzony i nie wiedziałem, o co w tym wszystkim w ogóle chodzi. Ale – jak to się mówi – wydarzył się w moim życiu przełomowy moment. Powiedziałem Panu Bogu: no dobra, spróbuję. Po pięciu minutach byłem już w środku, a po dziesięciu – podnosiłem ręce, tak jak pozostali.

Drugim takim przełomem był kolejny wieczór uwielbienia. Wziąłem swoją waltornię i zacząłem na instrumencie uwielbiać Boga. A do tej pory traktowałem waltornię jedynie jako instrument symfoniczny do zawodowego grania. Pod koniec rekolekcji wieczór uwielbienia zorganizowany był w hali i już wtedy zrodziło się we mnie poczucie, że chciałbym, aby coś takiego było praktykowane u nas – w Bydgoszczy. Poszedłem wówczas do głównego kapłana, prosząc go o to, aby się nade mną pomodlił, żebym miał to, co potrzebne, aby móc zapoczątkować takie wieczory uwielbieniowe w swoim mieście.

– Najwyraźniej podziałało.
– Tak. Kiedy wróciliśmy z tych rekolekcji, byliśmy z żoną na ślubie naszej koleżanki. Spotkaliśmy tam księdza, któremu wspomnieliśmy, że chcielibyśmy coś takiego założyć. I on tylko utwierdził nas w tym, mówiąc, że to jest bardzo potrzebne. Jego słowa były dla mnie bardzo istotne.

– Czyli najpierw byłeś oporny, a później wprowadziłeś to w życie.
– Tak, dokładnie – ale to już działanie i łaska Boża.

Historia jest taka, że po przyjeździe z tych rekolekcji w Kłaninie zaczęliśmy się spotykać małą grupką znajomych: między innymi z Martą i Jackiem Marczakami, z Martą i Adamem Zgrajkami z Łodzi z zespołu „Mocni w Duchu”. Spotykaliśmy się w kilka osób, modliliśmy się wspólnie, uczyliśmy nowych piosenek, próbowaliśmy coś robić, coś organizować.

– Czy te Wasze spotkania były regularne?
– Tak, mniej więcej raz w miesiącu, ale było to w bardzo ograniczonej formie, taki „począteczek” z kilkoma osobami. Któregoś razu przyszły tylko trzy osoby i stwierdziliśmy, że albo coś zrobimy, albo umrze to śmiercią naturalną. Wtedy właśnie padł pomysł, żeby zorganizować pierwszy Wieczór Uwielbienia na szerszą skalę. Haczyk jednak polegał na tym, że nie mieliśmy nic, ani scholi, ani jakiegoś przygotowania, nie wiedzieliśmy, jak to powinno przebiegać. Jedno, co mieliśmy ustalone – to datę. Duch Święty jednak zsyłał nam ludzi, którzy pomagali. Martę Zgrajkę, która podpowiedziała nam, jak to wszystko ma wyglądać, scholę działającą przy duszpasterstwie akademickim, która wyraziła chęć wsparcia nas śpiewem. I tak w kwietniu 2011 roku odbył się pierwszy Wieczór Uwielbienia.

– Ile osób się zjawiło?
– Około stu. Kaplica Akademicka była w miarę wypełniona, atmosfera bardzo przyjemna. Bardzo fajnie wyszedł ten Wieczór Uwielbienia.

– Czy zorganizowanie takiego Wieczoru jest dużym przedsięwzięciem?
– Z początku to wszystko było bardzo trudne, wszystkiego uczyliśmy się od zera. Każdy taki wieczór to była masa zadań, począwszy od wyboru pieśni. Na szczęście Duch Święty zsyłał osoby, które chętnie dzieliły się swoim talentem. Od strony organizatorskiej było to dla mnie bardzo skomplikowane i wymagało sporego wysiłku. Staramy się, aby wszystko było przygotowane ciekawie i profesjonalnie. Kolejnym takim przełomowym momentem było przeniesienie się z Kaplicy Akademickiej, która mieści około stu pięćdziesięciu osób, do wielkiej Bazyliki. Kaplica była już za mała, aby pomieścić wszystkich przychodzących wielbić Pana Boga.



– Jaka jest idea Wieczorów Uwielbienia?
– Nie organizujemy ich dla ludzi, tylko po to, aby uwielbiać Boga, a ci, którzy przychodzą, dołączają się do nas. Oczywiście rozeznajemy wcześniej, co chcemy im przekazać. Robimy to w pewnym sensie dla nich, ale tu nie chodzi o to, ile osób przyjdzie, bo choćby przyszła tylko jedna osoba albo nawet nikt, my i tak będziemy uwielbiać Jezusa. Uważam, że jest to świetna forma ewangelizacji.

– Jesteś „logistykiem Pana Boga”. Jak to rozumiesz?
– Muszę wszystko dograć. Miejsce, czas, próby, reklamę... Jest to w dużej mierze kwestia logistyczna. Bycie logistykiem Pana Boga to nie znaczy, że ja wyznaczam sobie cele, tylko, że ja Go gonię. Zawsze jestem krok albo kilka kroków za Nim. On już wszystko wcześniej przygotował, a ja tylko staram się za Nim nadążyć.

– W ramach cyklicznych Wieczorów Uwielbienia narodził się pomysł zorganizowania gospelowych warsztatów uwielbienia.
– Tak. Pomysł na warsztaty zrodził się, kiedy padła propozycja zagrania koncertu uwielbienia w plenerze w Boże Ciało. Potrzebna była duża schola, około stu osób. Stąd pomysł, by zrobić takie właśnie uwielbieniowe warsztaty gospelowe. Z propozycją wyszedł mój kolega Daniel. Powiedział, że jego mama, Zuzanna Pradela, mogłaby przyjechać i takie warsztaty przeprowadzić. Na samym początku podliczyliśmy sobie, jaki byłby koszt i stwierdziłem, że zdobycie takiej kwoty – minimum pięć i pół tysiąca złotych – jest niewykonalne. Ale po jakimś czasie Daniel znalazł pierwszego sponsora. Zapaliła się zielona lampka i pomyślałem sobie: a co mi szkodzi popytać ludzi, znajomych, którzy mają swoje firmy? To było niesamowite działanie Ducha Świętego. Odzew był bardzo pozytywny i ostatecznie udało się nam zdobyć o wiele większą kwotę, niż planowaliśmy. Dzięki temu mogliśmy zorganizować w kwietniu gospelowe warsztaty.



– Kiedy najbliższy Wieczór Uwielbienia?
– 26 maja, w Boże Ciało, na barce przy Wyspie Młyńskiej w Bydgoszczy. To będzie wyjątkowe wydarzenie. Chyba pierwsze o takiej skali w naszym mieście. Przygotowania już trwają, w ten projekt zaangażowało się wielu świetnych muzyków i śpiewaków. Koncert uwielbieniowy będzie kulminacyjnym momentem Tygodnia Ewangelizacji Bydgoszczy. Tego typu wydarzenia odbywają się regularnie w wielu miastach w Polsce i bardzo się cieszę, że Bydgoszcz do nich dołącza.

Janusz Stanecki – organizator Bydgoskich Wieczorów Uwielbienia, zawodowy muzyk, członek ruchu Domowego Kościoła. Od niedawna wraz z żoną Julią animator diakonii ewangelizacji DK w Bydgoszczy. Mają trójkę dzieci.

Początek uwielbieniowego koncertu „Kocham i już” 26 maja o godz. 19.00 na Wyspie Młyńskiej. Wydarzeniu będzie towarzyszył pokaz laserowy.

Więcej informacji o Bydgoskich Wieczorach Uwielbienia na stronie www.uwielbienie.bydgoszcz.pl lub na profilu na Facebooku.





fot. Magdalena Wojtas, Agata Łaska

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor